Przejdź do głównej zawartości

Pudło



Zapowiadałam tydzień temu. Czas szybko minął i wczoraj właśnie zasiedliśmy oczekując "podniesienia kurtyny". 

- - - 

W świecie M, w którym wszystko rozpoczyna się na literę M, pojawia się niespodziewanie PUDŁO. Skąd ono się wzięło? Dlaczego ono tutaj jest? Pudło przecież jest na P.

Mieszkańcy M próbują odgadnąć pochodzenie tego pudło-dziwo-bytu. Może to skarb ze statku piratów, jakaś antena nawigacyjna, paczka od listonosza, kosmiczny statek lub po prostu to coś wypadło z samolotu?

Odpowiedź zaskakuje wszystkich na literę M. Okazuje się, że w pudle przebywa coś od lat. Mieszkańcy M postanawiają wydostać, a raczej wycisnąć dziwnych przybyszów z PUDŁA jak cytrynę.

Czy im się to uda? Dlaczego chcą to zrobić? Czy to co jest na P ma prawo żyć na planecie M? Czy inny oznacza gorszy? Dlaczego odmienność tak nas ciekawi i intryguje?

                                                - - -

Nie zaglądaliśmy w scenariusz, nie wypytywaliśmy przedtem. No, dlaczego? Dlatego żeby mieć niespodziankę i dobrą zabawę. I mieliśmy. W sumie opis który przeczytałam w materiałach promocyjnych, jak dla mnie zakrawa na spojler, i trochę się uprzedziłam. Ale co tam! Zobaczyć grupę młodzieżową w akcji teatralnej - zawsze bezcenne :) Ubawiliśmy się dobrze, choć koleżanka obok dziwiła się, że publiczność w takiej ciszy siedziała, spoko były śmieszne teksty i akcje. Nie wiem, miałam trochę stres, że i tak, nasza obecność plus maluszki i małe dzieci, mocno rozpraszają aktorów, że się zatną i nie ruszą z miejsca. Dali radę! Napiszę i od męża, że bawiliśmy się super.

Przed teatrem małe turnee po wyspie. Jak ktoś z okolic, szukajcie informacji, a jak ktoś spoza szmaragdowej wyspy - sprawdzajcie loty :) My polecamy i zapraszamy!


A tu kilka pań z widowni.
Jedna ma fajne kierpce i własnoręcznie uszytą tunikę w stylu "wieś śpiewa i tańczy". Cudo, w sensie wzoru i koloru. Skopana i "pożalsięboże" w sensie zszycia tych czterech kawałków razem. To uwaga obiektywna. A subiektywna? Super tunika, będę nosić! A co!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzieja umiera ostatnia

"Kończy się tydzień, nie ma nadziei, że następny coś jeszcze zmieni..." zaśpiewał w roku 1988 słynny zespół Kult. W obecnej sytuacji wiele osób zmienia "tydzień" na "rok" i mocno pesymistycznym wzrokiem patrzy w bliższą czy dalszą przyszłość. A przecież nadzieja to jest jedyna co nam jeszcze pozostało po tym 2020 roku, który miał być taki pięknie jubileuszowy, okrągły i pełen fantastycznych wydarzeń. A okazał się jednym z tych, o których mówi "stare chińskie przekleństwo" - Obyś żył w ciekawych czasach. Niewątpliwie czas zarazy jest bardzo ciekawy. I niewątpliwie starzy Chińczycy mieli rację w ten sposób przeklinając swoich wrogów. Ostatnie 12 miesięcy (a nawet nieco mniej, zważywszy, że koronawirus dotarł do nas w okolicach wczesnej wiosny) przemodelowało w zasadzie wszystkie podstawy naszego życia i zmieniło nas na tylu poziomach, że aż trudno tutaj wszystkie te aspekty wymienić. Gospodarczo Europa prawie leży na łopatkach. Społecznie jesteśmy ...

Popolitykujmy

Kilka dni temu jechałem ze znajomym w dłuższą drogę i była okazja do pogadania o tym i owym. Takie trochę "nocne Polaków rozmowy" tyle że rano i w samochodzie, więc bez procentów. Tematów było dużo, ale oczywiście w końcu zeszło na politykę. Bo jakże by to było tak bez polityki w polskim gronie. A skoro polityka to wiadomo... narzekanie i psioczenie na polską, pożal się Boże, klasę polityczną, która z klasą to może ma wspólną jedynie nazwę, ewentualnie konto na "Naszej Klasie". I tak w trakcie głośnego zastanawiania się nad powodami obecnego spsienia, czy mówiąc delikatniej, zepsucia sceny politycznej skrystalizowała mi się taka myśl, która od dawna chodziła mi po głowie. Padło pytanie znajomego, dlaczego w latach 20-tych wszystkie, lub niemal wszystkie ważne parti...

6 lat później...

6 lat temu była niedziela i był to ostatni dzień wakacji dla Franka. W poniedziałek poszedł do nowej szkoły, poznał nowych kolegów i koleżanki, a my w lekkim stresie zastanawialiśmy się jak to będzie, jak sobie poradzi, jak chociażby się porozumie, bo przecież szkoła była irlandzka, a Franek prawie słowa po angielsku nie umiał. Oczywiście okazało się, że sobie poradził, po kilku godzinach wyszedł z klasy z uśmiechem i następnego dnia chciał wracać. No i do dziś nie wiemy kto przeżył większy stres, my czy on. Tak w skrócie wyglądał jeden z tych naszych "początków", kiedy 6 lat temu stawialiśmy pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi jako imigranci. Ten właśnie dzień często mi się przypomina, kiedy teraz z tej samej klasy, w której Franek zaczynał przygodę ze szkołą w Irlandii, obieramy Zuzkę. Wtedy siedziała jeszcze w brzuchu u mamy zupełnie nieświadoma swojej przyszłości. Podobnie zresztą i my tej przyszłości byliśmy nieświadomi, nie mieliśmy pojęcia o tym co będziemy robić, gd...