Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

Scenki dwie

Dziś tak na szybko dwie scenki z życia maluchów. Scenka pierwsza. Dziewczyny idą spać. I gadają o tym jak dzień wcześniej nocowaly u koleżanki. Nie było to calkowicie bezbolesne nocowanie, bo dialog wyglądał tak: Helka: Ja płakałam. Dosia: Ja też Helka (po małej chwili zastanowienia): Przybij piątkę. Trudno było nie parsknac śmiechem. Scenka druga. Pora poobiednia, siadamy na herbatę, kawę, wodę z sokiem, czy co tam kto lubi. Dosia tradycyjnie pakuje się tacie na kolana. I zupełnie nie tradycyjnie bierze do ręki stojący przy fotelu krucyfiks. Rzuca na niego okiem, w którym dostrzec można przebiegły błysk. I jakby nigdy nic zaczyna śpiewać: "If you're happy and you know clap your hands... No, clap your hands!" Tata w tej chwili parska śmiechem, tym bardziej perlistym, bo Jezus na krucyfiks wygląda właśnie tak: Przebiegłego błysku w oku Dosi nie udało się uchwycić. Ze śmiechu nie byłbym w stanie utrzymać komórki w ręku. To tyle na dziś. Dziękuję za uwagę

Książeczka

Do biblioteki lubiliśmy chodzić zawsze. Kiedyś już nawet już o tym pisałem. A ostatnio z racji wakacji mamy nieco więcej czasu na odwiedzanie tego przybytku cztelnictwa i innych intelektualnych przyjemności. Helka zafascynowana liczbą książek aż zdecydowała sobie wyrobić kartę do biblioteki i od ponad miesiąca dumnie wypożycza "piękne książeczki", jak sama o nich mówi. Bo na razie główym kryterium wyboru jest okładka, im kolorowsza i z ładniejszym obrazkiem, tym lepsza. Może z czasem zainteresowanie przerzuci się bardziej na to co w środku. Nadzieja jest, bo starsza siostra już raczej treścią się interesuje a nie okładkami. Chociaż dziś poszła zdecydowanie w ilość i pożyczyła jedną z najgrubszych książek jakie udało się znaleźć. Dowód załączony na obrazku: Dla tych o słabszym wzroku lub tych, którzy nie założyli okularów wyjaśnienie - jest to "Wojna i pokój" Tołstoj, oczywiście po angielsku. A dlaczego akurat ta książka? Ci, którzy mieli to szczęście i obejr

Wyjątkowe selfie

Jakiś czas temu, wcale nie tak znów długi, zdarzyło mi się zabrać dwa maluchy nasze (które wcale nie są już takie małe) do stolicy pięknego irlandzkieggo kraju i pokazać kilka żywych zwierząt (oraz parę nie do końca żywych). Pogoda sprzyjała, zwierzęta były całkiem chętne do pokazywania siebie, a obie dziewczynki zachwycone i flamingami i pingwinami i resztą garmażerii, czy menażerii. Jak się okazało najśmieszniejsze imię w całym ZOO ma zwierzak zwany Bongo. Dziewczyny śmiały się z 15 minut. A potem jeszcze czasami sobie przypominały i zaśmiewały się znowu. Przynajmniej do chwili kiedy nie padły w samochodzie w drodze powrotnej. A mniej więcej w połowie zwiedzania ZOO udało mi się zrobić wyjątkowe selfie z Helką i Dosią. Niniejszym prezentuję je poniżej. Proszę nie regulować odbiorników. Na szczęście żadna z nich nie jest ani trochę podobna do taty :)