Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Scenka wieczorna

Lubię usypiać nasze małe dzieci. Zresztą moja mała żonka, zwana małżonką, też lubi. Dlatego zwykle robimy to na zmianę. I akurat wczoraj padło na mnie. Zatem wieczorny rytuał, czyli mycie, czytanie książeczki, opowieść o tym jak byłem mały (koniecznie i bezwzględnie), a na koniec kołysanka (dziwię się, że wytrzymują mój absolutny brak słuchu i głosu). Przeważnie dwie ostatnie pozycje wykonuję w pozycji horyzontalnej pomiędzy łóżeczkami Dosi i Helki. I przeważnie przy tej okazji każda z nich ma tysiące spraw do obgadania, zapytania czy opowiedzenia. Akurat dokładnie o godzinie 20.03. Typowe. Wczoraj leżałem sobie między łóżeczkami, dziewczyny już w stanie lekko przysypiającym, generalnie cisza i spokój, słychać jedynie moje zawodzenie: "Aaaa.... kotki dwaaaaa...." Nagle Dośka wychyla się z łóżeczka, patrzy na moją koszulkę i pyta: - Co to jest napisane? - Na koszulce? Gruba Ryba. (akurat miałem na sobie koszulkę dawnej restauracji szwagra, obecnie zwanej La Grappa, polec

Kulturka

Jako niezwykle kulturalni ludzie postanowiliśmy skorzystać z szerokiej oferty dzisiejszej Culture Night (coś w rodzaju polskiej Nocy Muzeów, tylko że raczej wieczorową porą i o zdecydowanie większym zasięgu niż tylko muzea). Jednak nie chcąc być zbyt upierdliwymi zwiedzającymi (w końcu kultura obowiązuje) postanowiliśmy udać się w jedno tylko miejsce. Miało ono zdecydowane dwie zalety. Po pierwsze, gospodynią była nasza osobista mama i żona, czyli Iwa we własnej osobie. Po drugie, wobec ogromu oferty w całym mieście byliśmy w zasadzie jedynymi gośćmi. W ten właśnie sposób spędziliśmy kilka miłych chwil w Little Red Kettle przymierzając kostiumy, zakładając maski i inne ciekawe rzeczy, bawiąc się rekwizytami oraz racząc się ciasteczkami. Skutkiem zabaw i przebieranek było parę zdjęć, z których tylko niektóre nadają się do publikacji w internecie. Pozostałymi będę mógł szantażować dzieci, kiedy będą już dorosłe i będą chciały uchodzić za poważne. Ale nie trzymam dłużej w niepewności

Malu, malu

Jest tak, że nasza córka średnia Helką zwana (choć niektóre panie w przedszkolu zwały ją Helgą) maluje na potęgę farbami, kredkami, długopisami, a nawet niestety kamykami po lakierze naszego samochodu. Z tej jej fascynacji malunkami wszelkiego rodzaju pozostają nam sterty kartek mniejszych i większych zapełnionych kolorowymi i czarno-białymi, lub utrzymanymi w odcieniach szarości, rysunkami. Sterty rosną, chociaż czasami, kiedy Helka nie widzi, pozbywamy się części dzieł. Wiem, że przyszłe pokolenia nie wybaczą nam tego, że bezpowrotnie utraciły tyle dzieł tak płodnej artystki, ale cóż zrobić, kiedy dom nie jest z gumy, a galerie w naszym mieście jeszcze nie przyjmują jej prac do swoich stałych ekspozycji. Na razie musimy zadowolić się naszą małą prywatną galerią, w której tymczasowo prezentowane są najlepsze z prac Helki z ostatniego okresu. Ostatnio dzięki inwencji Iwki i mojego zmysłu technicznego galeria przeniosła się z drzwi lodówki na sznurki zawieszone na nieużywanych drzwia