Przejdź do głównej zawartości

Obrazy zamiast słów...

Zaczęło się od zastępstw już jakiś długi iczas temu. I raptem tuż przed wrześniem zwolniło się miejsce, a zaden specjalista teolog znaleźć się nie chciał, tudzież pracować w swym "zawodzie" nie pragnął. Zgłosiłam się by planu nie rujnować. I zostałam. Rodzice przystali na katechezę z filozofem i zaczęły się moje sobotnie wyprawy w cztery cudowne dziecięce krainy. Cztery, bo w każdej klasie jest inaczej.


Przygotowuję dzieci klas drugich do Spotkania z Jezusem w Komunii, i mam zajęcia z klasami pierwszymi. Rok przygotowania własnej córki do Komunii, procentuje i ogromnie pomaga, choć w sumie to pomoc cierpliwego dla mnie i nieustannie obdarzającego Ducha Świętego. 


Religia jest nieobowiązkowa, lecz ... są na nią chętni. 


Nie ukrywam, że co tydzień spotykają mnie dowody sympatii od dzieci, i od ich rodziców. Dostaję laurki, cukierki, kwiatuszki, uściski a przede wszystkim duŻo przejawów, że dobrze dzieciom w klasie, lubią przychodzić, ba! i nie chcą wychodzić na inne lekcje... A na przerwach wracają spowrotem...


Ktoś może zapytać, po co dodatkowo religia, jeśli dzieci mają i tak w irlandzkiej szkole. Po pierwsze to kwestie jezykowe. To kim się czujesz, wyznacza w jakim jezyku myślisz i w jakim się modlisz (jeżeli wogóle z Nim gadasz). Po drugie, ktokolwiek bierze poważnie to kim jest i w Kogo wierzy, dostrzega miałkość i odwalanie po łepkach religię w "katolickich" szkołach. Rarytasami są katecheci ateiści, acz nagminnie trafiają się niestety herezje. Nie mam doświadczenia osobistego, bo córka chodzi do szkoły a-religijnej (tudzież wielo-religijnej, innymi słowy ze wszechmiar poprawnej politycznie i etycznie). To co wiem, wiem od rodziców.


Religia więc, ta chwila ze mną, tak na prawdę jest wsparciem dla rodziców moich dzieci. Rodzice sami sugerują i proszą, kogo z czym "przycisnąć", komu na co zwrócic uwagę.

 Powyżej, lekcja historii najaktualniejszej. Dzieci przeżywają mocno konflikty polityczne, czasem coś usłyszą wtrwanego z kontekstu. Wbrew pozorom mają duzo pomysłów na rozwiązania problemów, tylko kto posłucha dzieci? Ich świeże, proste spostrzeganie realności jest czymś co już w niewielkim stopniu występuje u dorosłych. Nic dziwnego, że wskazówka "bądźcie jak dzieci" znajduje się wśród wskazówek Ewangelii. I nikt nigdzie więcej na jej kartach nie jest podany za przykład, tylko dzieci.
Powyżej jedna z piosenek mojego ucznia. Ja najczęściej robię z tego reggae i śpiewamy sobie przy akompaniamencie gitary.

 Ciesza mnie moje soboty. Korzystam bowiem oczywiście i ja. Wyzwanie to nie lada i muszę miec oczy dookoła głowy. Poczucie odpowiedzialności za ukształtowanie dusz tych młodych osóbek, mam ogromne. Nigdy tez nie zostawiam pytań bez odpowiedzi. A tematy i pytania są istotne, ważne dla dzieci. Być może też nie bardzo chcą pytać rodzicow, lub sprawdzają czy to co mama i tata mówią, to pani Iwa potwierdzi. Gorzej, jak mam zaprzeczyc nie podkopując autorytetow a być w zgodzie z Ewangelią czy Katechizmem. Na szcZęście to rzadkość, bo dzieci są z rodzin świadomych tożsamości i przynależności do Kościoła.


Staram się być zawsze wyspana i  przygotowana i  z tematów bieżacych, jak wtrącać biblijne historie i anegdotki, które mogą naprowadzic dzieciaki na rozwiązania ich problemów i kłopotów. A gadać o panabożych sprawach, na szczęście uwielbiam, i znam co nie co tych biblijnych bohaterów. Odgrywane przeze mnie dialogi zawsze dzieci rozbawiaja, i chyba dobrze je zapamietują. 

 Fakt, zmiekczam te historie je odpowiednio do ich dojrzałości, i oczywiście ubarwiam minami, czasem wymysle piosenkę, a czasem rysuje komiks na tablicy. A czasem uczniowie coś narysuja, jak widać w tym poście.

Wdzięczna jestem ogromnie, za zaufanie i możliwość bycia tam z dziećmi. Rekompensuje to każdy minus dodatni jaki wiąże się z przyjęciem przeze mnie tej misji, rzecz jasna zwiazany z tym że "ludzie gadają". Tak się składa, że nie ludziom chce się podobać... Niech sobie gadają. 
Alleluja i do przodu.

Na koniec dodam, że w rodzinie męża jest nas już trzy katechetki. I je właśnie gorąco pozdrawiam :)

Komentarze

  1. W ogóle nie będę cukrzyć!!!
    W ogóle...
    Przesyłamy całuski: cmok cmok cmok!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie zawsze będą gadać i zawsze znajdą się jacyś maruderzy zazdrośni, że ktoś inny może, potrafi, chce... Trzeba jednak robić swoje i nie patrzeć na zawistne szepty i podszepty. Szkoda czasu i energii.

    A tak wracając do tematów religijnych. Ważna kto uczy i jakie wartości wpaja. A także jak przekazuje wiedzę. U naszej E. w szkole jak uczyła siostra zakonna - było cudownie. Jak od czwartej klasy uczy katechetka... niestety nie jest ona taka jak ty. Bardzo niestety. Kobieta całą sobą, sprzecznością tego co mówi, a jak się zachowuje - odstrasza dzieci od wiary.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nadzieja umiera ostatnia

"Kończy się tydzień, nie ma nadziei, że następny coś jeszcze zmieni..." zaśpiewał w roku 1988 słynny zespół Kult. W obecnej sytuacji wiele osób zmienia "tydzień" na "rok" i mocno pesymistycznym wzrokiem patrzy w bliższą czy dalszą przyszłość. A przecież nadzieja to jest jedyna co nam jeszcze pozostało po tym 2020 roku, który miał być taki pięknie jubileuszowy, okrągły i pełen fantastycznych wydarzeń. A okazał się jednym z tych, o których mówi "stare chińskie przekleństwo" - Obyś żył w ciekawych czasach. Niewątpliwie czas zarazy jest bardzo ciekawy. I niewątpliwie starzy Chińczycy mieli rację w ten sposób przeklinając swoich wrogów. Ostatnie 12 miesięcy (a nawet nieco mniej, zważywszy, że koronawirus dotarł do nas w okolicach wczesnej wiosny) przemodelowało w zasadzie wszystkie podstawy naszego życia i zmieniło nas na tylu poziomach, że aż trudno tutaj wszystkie te aspekty wymienić. Gospodarczo Europa prawie leży na łopatkach. Społecznie jesteśmy ...

Popolitykujmy

Kilka dni temu jechałem ze znajomym w dłuższą drogę i była okazja do pogadania o tym i owym. Takie trochę "nocne Polaków rozmowy" tyle że rano i w samochodzie, więc bez procentów. Tematów było dużo, ale oczywiście w końcu zeszło na politykę. Bo jakże by to było tak bez polityki w polskim gronie. A skoro polityka to wiadomo... narzekanie i psioczenie na polską, pożal się Boże, klasę polityczną, która z klasą to może ma wspólną jedynie nazwę, ewentualnie konto na "Naszej Klasie". I tak w trakcie głośnego zastanawiania się nad powodami obecnego spsienia, czy mówiąc delikatniej, zepsucia sceny politycznej skrystalizowała mi się taka myśl, która od dawna chodziła mi po głowie. Padło pytanie znajomego, dlaczego w latach 20-tych wszystkie, lub niemal wszystkie ważne parti...

6 lat później...

6 lat temu była niedziela i był to ostatni dzień wakacji dla Franka. W poniedziałek poszedł do nowej szkoły, poznał nowych kolegów i koleżanki, a my w lekkim stresie zastanawialiśmy się jak to będzie, jak sobie poradzi, jak chociażby się porozumie, bo przecież szkoła była irlandzka, a Franek prawie słowa po angielsku nie umiał. Oczywiście okazało się, że sobie poradził, po kilku godzinach wyszedł z klasy z uśmiechem i następnego dnia chciał wracać. No i do dziś nie wiemy kto przeżył większy stres, my czy on. Tak w skrócie wyglądał jeden z tych naszych "początków", kiedy 6 lat temu stawialiśmy pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi jako imigranci. Ten właśnie dzień często mi się przypomina, kiedy teraz z tej samej klasy, w której Franek zaczynał przygodę ze szkołą w Irlandii, obieramy Zuzkę. Wtedy siedziała jeszcze w brzuchu u mamy zupełnie nieświadoma swojej przyszłości. Podobnie zresztą i my tej przyszłości byliśmy nieświadomi, nie mieliśmy pojęcia o tym co będziemy robić, gd...