Przyciągają go już zapachy z kuchni... To dobrze jest. Ku lepszemu. Wszakże chore nie jedzą.
Wczoraj miałam dopisać jeszcze, o ważnej dacie w kalendarzu. Mianowicie wielce szanowny mój Rodziciel Ryszard Senior vel Dziadek Rycho obchodził imieniny. Zgodnie ze staropolskim zwyczajem mojej rodziny, na takowe uroczystości imieninowe się gości NIE zaprasza, tylko najpierw tydzień miesza w kotłach, garach i brytfanach, żeby potem stosik talerzyków na zastawionym stole postawić i gości ... oczekiwać. Tak więc od rana do wieczora dom otwarty. Niektórym może taka sytuacja przyprawić o nie lada ból głowy, wszakże to a jakże, każdy o porze innej, dania stokroć odgrzewane, chlebek się zeschnie, nogi się zchodzą. Jak sobie o tym pomyślę, to niezły w sumie spontan i improwizacja taki dzień imieninowy, bo i nie wiadomo przecież kto do drzwi zapuka. Więcej niespodzianek.
/Dziadek Rycho i wszystkie wnuczki/
Rychowi życzymy żeby mu bór darzył, a poza borem nie zgorzej było, coby go plagi omijały a szczęście nie opuszczało. Z tego co on sam powiada, czasem on musi sam swe szczęście opuścić, by stęsknionym powrócić.
A w zagrodzie wczoraj jeszcze jedna ciekawostka wyrwała mi Pana Męża z pieleszy. Mianowicie szpak nam przez kominek wpadł, wleciał był. Ku jasności wielkich drzwi balkonowych poleciał, ja w tym czasie ewakuację z dziewczynkami zrobiłam. Jakoś tak mi niesympatycznie wyobraźnia podpowiadała, że taki ptak to mi na głowie siąść może i dziobem i łapkami odrapać... Ale mąż rycerski, odważny i wyperswadował gościowi u nas przebywanie.
Na koniec mały kadr słodki z wyprawy z córką po sprawunki,
potem małolatka pomagała mi dzielnie przy porządkach,
robieniu tortu i obiedzie.
A teraz zmykam odebrać panną aktorkę z warsztatów.
Wczoraj miałam dopisać jeszcze, o ważnej dacie w kalendarzu. Mianowicie wielce szanowny mój Rodziciel Ryszard Senior vel Dziadek Rycho obchodził imieniny. Zgodnie ze staropolskim zwyczajem mojej rodziny, na takowe uroczystości imieninowe się gości NIE zaprasza, tylko najpierw tydzień miesza w kotłach, garach i brytfanach, żeby potem stosik talerzyków na zastawionym stole postawić i gości ... oczekiwać. Tak więc od rana do wieczora dom otwarty. Niektórym może taka sytuacja przyprawić o nie lada ból głowy, wszakże to a jakże, każdy o porze innej, dania stokroć odgrzewane, chlebek się zeschnie, nogi się zchodzą. Jak sobie o tym pomyślę, to niezły w sumie spontan i improwizacja taki dzień imieninowy, bo i nie wiadomo przecież kto do drzwi zapuka. Więcej niespodzianek.
/Dziadek Rycho i wszystkie wnuczki/
Rychowi życzymy żeby mu bór darzył, a poza borem nie zgorzej było, coby go plagi omijały a szczęście nie opuszczało. Z tego co on sam powiada, czasem on musi sam swe szczęście opuścić, by stęsknionym powrócić.
A w zagrodzie wczoraj jeszcze jedna ciekawostka wyrwała mi Pana Męża z pieleszy. Mianowicie szpak nam przez kominek wpadł, wleciał był. Ku jasności wielkich drzwi balkonowych poleciał, ja w tym czasie ewakuację z dziewczynkami zrobiłam. Jakoś tak mi niesympatycznie wyobraźnia podpowiadała, że taki ptak to mi na głowie siąść może i dziobem i łapkami odrapać... Ale mąż rycerski, odważny i wyperswadował gościowi u nas przebywanie.
Na koniec mały kadr słodki z wyprawy z córką po sprawunki,
potem małolatka pomagała mi dzielnie przy porządkach,
robieniu tortu i obiedzie.
A teraz zmykam odebrać panną aktorkę z warsztatów.
Dziękujemy Futraczkowej Rodzince za życzenia imieninowe dla mojego ukochanego mężusia (mężusia prawie od 40 lat!) i wystawienie pięknego zdjęcia z najpiękniejszymi wnuczętami!!! Właśnie wróciliśmy z uroczystości Blaneczki na okoliczność skończenia jednego roczku, niedziela 6 kwietnia. W tej uroczystości jadła i gości było krocie więcej niż u nas. Ale warto, warto dla takich chwil żyć. "Gość w dom: Bóg w dom!" Z tego jeden wniosek wypływa: kto gości nie przyjmuje... Dumna jestem bardzo bardzo ze swoich dzieci, bo kierują się tradycjami i ludowe przysłowia nie są Wam obce. Darz Bóg!
OdpowiedzUsuń