Dziś jeszcze bardziej dobitnie dopadają nas realia, które do niedawna znane były tylko miłośnikom fantastyki albo futurologom roztaczającym fatalistyczne wizje przyszłości. Śmiało mogę powtórzyć swoje słowa, że żyjemy w science-fiction. Niestety pod wieloma względami jest to dość mroczna, żeby nie powiedzieć tragiczna, wizja przyszłości i rozwoju ludzkości.
Nie-on czy nie-ona
W roku 2004 Jacek Dukaj wydawał swoją „Perfekcyjną niedoskonałość”, gdzie post-ludzkość zatracała się w wirtualnych rzeczywistościach, a jednocześnie zatracała samą siebie. Jednym z tego wyznaczników było używanie aseksualnych końcówek. Na świecie nie pozostało wtedy już zbyt wiele mężczyzn i kobiet, a post-ludzie mówili o sobie „zrobiłum”, „mówiłum”, „czytałum”. Dziś tych końcówek zaczynają używać dość powszechnie osoby, które tez nie chcą jednoznacznie określać swojej płci. I to zupełnie na poważnie, zmuszając innych do domyślania się, że właśnie takie końcówki są w ich przypadku właściwe. Oczywiście, jeśli ktoś się nie domyśli i użyje końcówki niewłaściwej jest to wielka obraza uczuć wszelakich i kończy się napiętnowaniem takiego mało domyślnego osobnika. Pół biedy jeśli piętnowanie skończy się zwróceniem uwagi w tzw. mediach społecznościowych. Niestety czasami piętnujący sięga po mocniejsze środki wyrazu i idzie ze swoją obrazą do prasy, radia czy telewizji, które bardzo chętnie wysłuchują żalów skrzywdzonych postępowców. W zasadzie pozostaje cierpliwie poczekać, kiedy taki obrażony nie-on i nie-ona pójdzie do sądu, by pozwać niezbyt postępowego osobnika, który nazwie nie-jego i nie-ją niewłaściwie. Na początku jeszcze sądy mogą się wzbraniać przed uznawaniem racji takich osób, ale sądzę, że w imię postępu szybko wezmą ich stronę. Być może jeszcze niektórzy z nas doczekają czasów, kiedy używanie niekreślonych końcówek stanie się wręcz obowiązkiem, żeby nikogo nie obrazić, żeby niczyje poczucie przynależności (czy raczej nieprzynależności) do płci nie zostało poniżone. A co z tymi, którzy jednak chcieliby się określać jako „on” czy „ona”? Nie wiem. Może znajdą się dla nich - w najlepszym przypadku - jakieś enklawy albo - w przypadku nieco gorszym - obozy reedukacyjne, gdzie ich niepostępowe poglądy zostaną zrównane z nową normą.
Mnożenie tożsame etnicznie
Bo nie mam wątpliwości, że świat właśnie w tę stronę zmierza, że już niedługo to, co dziś wydaje się kompletnym absurdem, jutro będzie nową normą, w którą każdy będzie wtłaczany na siłę.
Skąd ta pewność, zapyta nieufny Czytelnik. A ja w zanadrzu mam na potwierdzenie swoich przewidywań kilka przykładów.
Pierwszy z brzegu to przypadek z Oregonu, jednego ze stanów w coraz bardziej postępowych Stanach Zjednoczonych.
Otóż w lutym Departament Edukacji Stanu Oregon zaprosił nauczycieli na szkolenie dotyczące „etnomatematyki” argumentując, że supremacja białej rasy przejawia się między innymi w poszukiwaniu właściwych odpowiedzi na zadania matematyczne.
Biuletyn reklamujący kurs „Pathway to Math Equity” zachęca nauczycieli gimnazjów do „demontażu rasizmu w matematyce” i opisuje sposoby na przenikanie „kultury białej supremacji” do matematyki.
„Pojęcie matematyki jako nauki czysto obiektywnej jest jednoznacznie fałszywe, a nauczanie jej w ten sposób jest nieistotne tym mniej ważne. Podtrzymywanie przekonania, że istnieją dobre i złe odpowiedzi utrwala obiektywizm oraz strach przed otwartym konfliktem” - czytamy w dokumentach Departamentu Edukacji.Uważny Czytelnik zapyta pewnie co ma wspólnego matematyka i rasizm. Na to pytanie autorzy mają gotową odpowiedź. Otwarcie mówią, że chodzi o to, by nie oceniać odpowiedzi na zadania matematyczne ani nie określać, które rozwiązania równań są prawidłowe. A ostatecznym celem ma być zachęcanie uczniów do poszukiwania własnych odpowiedzi zgodnych z ich etnicznym pochodzeniem i indywidualizmem.
Przekładając tę urzędniczą nowomowę na ludzki język i mówiąc krótko chodzi o to, by jednemu Johnowni z drugą Susan nie narzucać, że 2+2=4, tylko przekonać, że każda odpowiedź może być prawidłowa, jeśli tylko jest zgodna z ich etniczną tożsamością.
Podręcznik kursu pt. „Demontaż rasizmu” zachęca wręcz nauczycieli do szukania alternatywnych rozwiązań, ponieważ „matematyka w obecnej formie jest używana do podtrzymywania kapitalistycznych, imperialistycznych i rasistowskich poglądów”.
Pół biedy jeśli dziecko rozwiąże zadanie w sposób niekonwencjonalny i nadal prawidłowo poda ostateczny wynik. Jednak autorzy kursu idą dalej i twierdzą, że żadna odpowiedź nie może być uznana za nieprawidłową. A każde inne podejście będzie przejawem rasizmu i białej supremacji.
Zatem wszyscy Wy, którzy do tej pory nie radziliście sobie z różniczkami, całkami czy nawet ze zwykłą trygonometrią, jedźcie do Oregonu. Tam z łatwością zdacie każdy egzamin z matematyki, jeśli tylko odpowiedzi będą zgodne z waszą etniczną tożsamością (a niedługo być może również z tożsamością i orientacją seksualną, czy inną).
Bądź mniej biały
Pozostając na amerykańskim podwórku przyjrzyjmy się innemu szkoleniu, które swoim pracownikom zafundowała znana (i w niektórych kręgach lubiana) Coca-Cola.
W połowie lutego w sieci pojawiło się kilkuminutowe wideo z kursu, który miał zwrócić pracownikom koncernu uwagę na problemy dyskryminacji rasowej. Kurs oparty na książce "White Fragility” wprost zachęcali uczestników, aby starali się być "mniej biali”.
W wideo słychać jak, że prowadzący tłumaczą, że bycie „mniej białym” oznacza nic innego jak „bycie mnie opresyjnym, aroganckim, ignoranckim, a także bardziej pokornym”.
„Zerwij z apatią i białą solidarnością” - zachęcali pracowników Coca-Coli, wśród których są również osoby urodzone z białym kolorem skóry.
W kursie podkreślano także, że biali ludzie w Stanach Zjednoczonych, czy w ogóle w zachodniej cywilizacji przechodzą daleko posuniętą socjalizację, uczącą ich poczucia wyższości wobec innych ludzi. Autorzy kursu twierdzą, że ich badania wskazują, że już w wieku 3-4 lat dzieci wiedzą, że lepiej jest być białym.
Niestety nie dają jednocześnie recepty na to jak być „mniej białym” czy w jaki sposób zerwać z białą supremacją jednocześnie należąc do tej a nie innej rasy. „Białość” to w oczach prowadzących kurs zestaw najgorszych cech powiązanych bezpośrednio z kolorem skóry. Jeśli to nie jest rasizm w czystej postaci to ja doprawdy nie wiem co nim jest.
Warto zauważyć, że po nagłośnieniu sprawy w amerykańskich mediach kurs online zniknął ze strony Coca-Coli. Czyżby czegoś się wstydzili? Dociekliwy Czytelnik może na przykład zapytać czy nie przypadkiem tego, że nie są dość niebiali?
Neutralny ziemniaczek
Skoro było o firmie od napojów, to teraz może coś o jedzeniu - poniekąd. Otóż pod koniec lutego firma Hasbro ogłosiła, że nie będzie już produkować Mr i Mrs Potato Head, czyli popularnej zabawki, którą dzieci mogły przebierać w akcesoria typowo męskie czy typowo kobiece. Zabawka będzie się teraz nazywała Potato Head i będzie neutralna płciowo, żeby nie powiedzieć bezpłciowa.
„Zmiana ma pozwolić dzieciom na tworzenie własnej, dowolnej rodziny nieograniczonej narzuconymi strukturami płciowymi i rodzinnymi” - czytamy w oświadczeniu firmy.
Komentując decyzję firmy dyrektor generalny Hasbro Kimberly Boyd dodała: „W kulturze nastąpiła ewolucja”.
Co bardziej ciekawskim Czytelnikom pozostawiam pytanie, czy kierunek tej ewolucji oraz fakt, że w nurt włącza się firma produkująca zabawki, podoba się rodzicom, a co najważniejsze, czy podoba się dzieciom. Bo może dzieci wolałby się jednak bawić w panią i pana, a nie tworzyć dowolne konfiguracje rodzinno-płciowe.
Na koniec tylko taka mała uwaga. Uważny Czytelnik na pewno zwrócił uwagę, że te trzy przykłady absurdów pochodziły jedynie z lutego. Zapewniam, że grzebiąc głębiej znajdziecie tego więcej, że każdego miesiąca natraficie na takie kwiatki, a poziom absurdu Was zadziwi, jeśli nie przerazi.
Tym mniej strachliwym polecam. Tym, którzy nie chcą sobie psuć samopoczucia, polecam pozostanie w nieświadomości. Absurdalna i politycznie poprawna rzeczywistość dopadnie Was tak czy siak.
Felieton opublikowany w magazynie MIR
Komentarze
Prześlij komentarz