Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2021

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro

Europejska rewolucja klimatyczna

Powiedzmy sobie wprost, że te wakacje, jakie by one nie były, mogą być jednymi z ostatnich, których większość z nas doświadczy w takiej formie do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. I powiedzmy sobie jeszcze bardziej wprost - styl życia, do jakiego przywykliśmy przez ostatnie kilka czy kilkanaście lat już wkrótce przejdzie do historii. A wszystko dzięki europejskim decydentom, którzy fundują nam wzrost cen i kosztów wszystkiego w imię walki z ociepleniem klimatu. W coraz większym stopniu walka ta przypomina kroczącą wielkimi krokami rewolucję. Natomiast rewolucje mają to do siebie, że wywoływane w imię poprawy życia prostych ludzi najczęściej negatywnymi skutkami dotykają właśnie tych prostych ludzi chcących zwyczajnie żyć swoim życiem. Nie bez powodu ukuto powiedzenie, że „rewolucja zjada swoje własne dzieci”. Bo zwykle jest ona gwałtowną zmianą, która burzy porządek świata, by wykuć całkiem nowy świat. I taki cel przyświeca właśnie Komisji Europejskiej, która opracowała program naprawy ś

Legalna droga na dno

Na początku lipca organizacja Youth Workers Against Prohibition (YWAP) rozpoczęła ogólnoirlandzką kampanię na rzecz legalizacji narkotyków. Działacze twierdzą, że wojna z gangami zajmującymi się produkcją, przemytem i handlem nielegalnym towarem jest niemożliwa do wygrania. Według nich jedyną drogą, by ukrócić nielegalny proceder jest jego zalegalizowanie i zorganizowanie go podobnie do handlu alkoholem, czyli pod kuratelą i za przyzwoleniem państwa. YWAP twierdzi, że największymi ofiarami dotychczas prowadzonej walki z narkotykami są młodzi ludzie zmuszani przez bezwzględne gangi do rozprowadzania ich towaru. Takie twierdzenia poparte są oczywiście latami pracy wśród młodzieży z trudnych środowisk i tych „gorszych” dzielnic. Jednak takie spojrzenie na sprawę jest obarczone błędem, którego działacze organizacji nie dostrzegają, albo dostrzec nie chcą. To nie handlarze narkotyków są największą ofiarą, tylko użytkownicy, zarówno młodzi jak i starzy, który przez owych handlarzy popadają w

Letnie czytanie

Nastało lato, a więc i wakacje. Dziś zostawię zatem na boku niełatwe tematy czy trudne sprawy i zajmę się czymś zgoła przyjemniejszym. Bo skoro wakacje, to i wolny czas, wyjazdy, kanikuła, odpoczynek i wszystko co się z tym wiąże. A więc też i czas na czytanie, jeśli ktoś lubi. A jak nie lubi, polecam polubienie, bo to naprawdę fantastyczna rozrywka i doskonały „zabijacz” czasu. Nie przedłużając.... Mam dla was kilka propozycji ciekawych książek na te wakacje. Jeśli skorzystacie, świetnie. Jeśli nie, trudno. A jeśli skorzystacie i Wam się spodobają (albo nie) podzielcie się wrażeniami w jakimś liście do Redakcji, lub mailu bezpośrednio do mnie. „Europa jesienią”  Dave’a Hutchinsona to lekkie science-fiction osadzone w niedalekiej przyszłości, w której Europa jest podzielona na małe lub jeszcze mniejsze państewka, a podróżowanie po kontynencie wiąże się z nie lada akrobacjami formalnymi. Z głównym bohaterem zwiedzamy co najmniej kilka z tych państewek i za każdym razem zadziwia nas inwe

Społeczne media zagłady

Idea „Machiny Powszechnej Zagłady” powstała w latach 60. ubiegłego wieku. Wobec narastającego zagrożenia wojną nuklearną w umysłach amerykańskich naukowców pojawiła się wizja maszyny, której jedynym celem byłaby ostateczna zagłada całej ludzkości.  Potężny (jak na tamte czasy) komputer miał być ukryty w bezpiecznym bunkrze i podłączony do czujników rozmieszczonych w miastach USA, Europy i Azji. W razie wykrycia powszechnego zagrożenia dla życia, na przykład jednoczesnych wybuchów atomowych, czy gwałtownej zmiany warunków życia na planecie, miał zdetonować ładunki nuklearne ukryte w strategicznych miejscach naszego globu. Skutkiem miała być właśnie powszechna zagłada ludzkości. Owi naukowcy, wydaje się, że nieco szaleni, wymyślili nawet adekwatną nazwę - Megadeath. Sama w sobie idea takiej machiny jest już przerażająca, ale jeszcze bardziej przerażająca jest jej całkowita autonomia, całkowite uniezależnienie od decyzji człowieka, od jego słabości czy fanaberii. To komputer miał ostatec

Politycznie poprawne absurdy

Kilka lat temu, w jednym z pierwszych tekstów, które popełniłem na tych łamach pisałem o tym, że żyjemy w science-fiction, że dopadły nas realia z fantastyczno-naukowych powieści publikowanych jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Już wtedy wymowa tego, co napisałem nie była pozytywna, ale po szczegóły odsyłam do archiwum, gdzieś w okolice połowy roku 2013.  Dziś jeszcze bardziej dobitnie dopadają nas realia, które do niedawna znane były tylko miłośnikom fantastyki albo futurologom roztaczającym fatalistyczne wizje przyszłości. Śmiało mogę powtórzyć swoje słowa, że żyjemy w science-fiction. Niestety pod wieloma względami jest to dość mroczna, żeby nie powiedzieć tragiczna, wizja przyszłości i rozwoju ludzkości. Nie-on czy nie-ona W roku 2004 Jacek Dukaj wydawał swoją „Perfekcyjną niedoskonałość”, gdzie post-ludzkość zatracała się w wirtualnych rzeczywistościach, a jednocześnie zatracała samą siebie. Jednym z tego wyznaczników było używanie aseksualnych końcówek. Na świecie nie pozostało wted

Zdalny rok

Dokładnie 30 marca 2020, czyli 365 dni temu wysłałem z domu do pracy pierwsze depesze. Znaczy się, że dziś mija rok od chwili, kiedy przeszedłem na pracę zdalną. Od tamtego dnia fizycznie w swojej firmie pojawiłem się cztery razy (słownie: cztery) - raz z powodu awarii internetu w domu, raz z powodu swoich urodzin i dwa razy, żeby jakieś papiery przy okazji podpisać.  Jak mi z tym rokiem? Otóż zaskakująco chyba dobrze to znoszę. Szczerze mówiąc, nie narzekam. Trochę brakuje rozmów z kolegami i koleżankami, trochę brakuje tej atmosfery newsroomu, trochę brakuje bycia blisko ludzi, ale nie na tyle, żebym przedkładał to nad komfort pracy w domu, czasami w szlafroku, czasami z możliwością wyjścia na kawę na taras. No i codziennie oszczędzam ponad 2 godziny na dojazdy. Co z drugiej strony pozbawiło mnie tych dwóch godzin na czytanie książek, skutkiem czego liczba tych przeczytanych w ciągu ostatnich 12 miesięcy spadła drastycznie, bo w domu ciężej jest te dwie godziny wygospodarować. Nie, w

3 tysiące stron krzywd kobiet i dzieci

12 stycznia opublikowano długo oczekiwany raport komisji badającej doświadczenia kobiet i dzieci mieszkających w wybranych 18 domach dla matek z dziećmi w latach 1922-1998. Raport potwierdza, że w badanych placówkach zmarło ponad 9 tysięcy dzieci, czyli około 15 procent z tych, które tam mieszkały.  Najbardziej chyba wstrząsające zdania zawarte w raporcie brzmią: „Przed rokiem 1960 domy dla matek z dziećmi nie ratowały życia 'nieślubnych dzieci', a wręcz wydaje się, że znacznie zmniejszały szanse na przeżycie takich dzieci. Bardzo wysokie wskaźniki śmiertelności były znane władzom lokalnym i krajowym oraz zostały odnotowane w oficjalnych danych.” Przekładając formalny język raportu na zwykły ludzki można powiedzieć, że w placówkach, które z założenia miały opiekować się samotnymi matkami i ich małymi dziećmi, śmiertelność wśród najmłodszych była bardzo wysoka i wszyscy o tym wiedzieli. I nikt z tym nic nie robił. Dokument opublikowany przez komisję ma niemal 3 tysiące stron, na

Jednomyślność

„Wszystko dzieje się w głowie. A co dzieje się w głowach wszystkich, dzieje się naprawdę”  George Orwell „Rok 1984” Na spotkanie z Jurkiem umawiam się w małej kawiarni na przedmieściach Warszawy. Na 10 minut przed spotkaniem dostaję na komunikator o zmianie miejsca i godziny. Mam zaledwie 20 minut, żeby wydostać się z miasta, dojechać do jakiejś wioski, o której nigdy wcześniej nie słyszałem i znaleźć bar w jakiejś bocznej uliczce za małym parkiem z placem zabaw.  Kiedy wchodzę do baru, znów odzywa się komunikator. Znów dostaję nowe wytyczne. Tym razem nie muszę jechać daleko. Po zaledwie pięciu minutach staję przed małym sklepem i zastanawiam się, czy zaraz znów nie nastąpi zmiana planów. Zaczyna mi się lekko udzielać paranoja, a jednocześnie jestem już nieco poirytowany tą sytuacją. W końcu chciałem tylko pogadać o tym, co Jurek (jestem niemal pewien, że nie jest to jego prawdziwe imię) napisał kilka dni w mailu do redakcji. Nie mam przecież całego dnia na uganianie się po Warszawie

Unikalny wzór kasownika

Nasza najmłodsza pociecha jest w trakcie wkraczania w dorosłość, co objawia się między innymi coraz bardziej wymyślnymi żartami, ciętymi ripostami, a także.... traceniem zębów mlecznych. Wkraczanie jeszcze chwilę potrwa, bo zębów jeszcze kilka zostało, ale ostatnio jakoś tak się złożyło, że kilka z nich posypało się w dość krótki czasie. Zaczęło się w Wigilię, ale kilka dni temu poleciał chyba już trzeci. Nasza Dosia, zwana po cichu Kasownikiem, wygląda obecnie tak: Prawda, że uroczo? A co do jej żartów i ciętych ripost, nie wiem sam jak zniesiemy ich eskalację wraz z wiekiem. Chyba będę musiał poświęcić im osobny wpis, żeby przejść tę traumę.   

Okienka na świat

Od dwóch dni jestem ponownie użytkownikiem Windowsa. Po 13 latach linuxowannia powróciłem na łono Microsoftu i powiem szczerze, że jestem w całkiem pozytywnym szoku. Windows 10 przybył do mnie z nowym laptopem, który nie dość, że śmiga niczym rakieta międzyplanetarna w najlepszych produkcjach S-F, to jeszcze po podpięciu wszystkich sprzętów uruchomił je wszystkie bez pytania i bez jęczenia. Jedyny kłopot jaki miałem z drukarką okazał się skutkiem mojego błędu. Zwyczajnie nie zauważyłem, że w 2 sekundy po podpięciu rzeczonej drukarki była ona już rozpoznana i zainstalowana przez system i usiłowałem ją na siłę doinstalować. Pierwsze wrażenia niezwykle pozytywne, chociaż pewnie w dużej mierze jest to zasługa całkiem świeżego i szybkiego sprzętu, który w porównaniu z moim starym komputerem jest niczym Ferrari i Porsche w jednym wobec furmanki napędzanej ledwo żywą szkapą. Mając jednak w pamięci swoje przygody z poprzednimi Windowsami - chyba jeszcze w wersji XP - i ciągłe zabawy w żonglowa

Naukowo zjednoczeni

Irlandczycy znani są ze swojego temperamentu i zamiłowania do działań impulsywnych. Okazuje się jednak, że albo coś się w narodzie irlandzkim zmienia, albo są sprawy, które nie podlegają typowo irlandzkiej beztrosce. Może to kwestia doświadczenia, a może delikatności tematu - dość, że władze po obu stronach umownej granicy dzielącej Zieloną Wyspę na dwie części dogadały się i powołały grupę roboczą, której zadaniem było opracowanie sposobu na przeprowadzenie ewentualnego referendum, a potem równie ewentualnego zjednoczenia Irlandii i Irlandii Północnej. Żeby wszystko było jasne grupę tą nazwano Grupą Roboczą ds. Referendum Zjednoczeniowego w Irlandii, a przewodniczył jej Alan Renwick z University College w Londynie. W skład weszli specjaliści od politologii, prawa, historii czy socjologii zarówno z uczelni brytyjskich jak i irlandzkich, a wspierali ich naukowcy ze Stanów Zjednoczonych. Wszystko to piszę w czasie przeszłym, bowiem grupa zakończyła już prace i opublikowała raport, który