Przejdź do głównej zawartości

Społeczne media zagłady

Idea „Machiny Powszechnej Zagłady” powstała w latach 60. ubiegłego wieku. Wobec narastającego zagrożenia wojną nuklearną w umysłach amerykańskich naukowców pojawiła się wizja maszyny, której jedynym celem byłaby ostateczna zagłada całej ludzkości. 

Potężny (jak na tamte czasy) komputer miał być ukryty w bezpiecznym bunkrze i podłączony do czujników rozmieszczonych w miastach USA, Europy i Azji. W razie wykrycia powszechnego zagrożenia dla życia, na przykład jednoczesnych wybuchów atomowych, czy gwałtownej zmiany warunków życia na planecie, miał zdetonować ładunki nuklearne ukryte w strategicznych miejscach naszego globu. Skutkiem miała być właśnie powszechna zagłada ludzkości. Owi naukowcy, wydaje się, że nieco szaleni, wymyślili nawet adekwatną nazwę - Megadeath.

Sama w sobie idea takiej machiny jest już przerażająca, ale jeszcze bardziej przerażająca jest jej całkowita autonomia, całkowite uniezależnienie od decyzji człowieka, od jego słabości czy fanaberii. To komputer miał ostatecznie zdecydować, czy ludzkość zasługuje na przetrwanie, czy na zagładę.

Idea narodziła się w cieniu wojny nuklearnej między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim i faktycznym celem takiej machiny było upewnienie się, że wobec ataku rakietowego jednej ze stron druga strona nie miałaby szans na przeżycie. 


Zagrożenie dla każdego

Na szczęście nigdy ani taka maszyna nie powstała, ani tym bardziej nie została użyta, ale dziś stoimy wobec rzeczywistości, w której „Machina Powszechnej Zagłady” przybrała nieco odmienną formę. Znajduje się ona nie w głęboko ukrytym bunkrze, ale na serwerach, a jej czujnikami stają się nasze komputery, tablety czy komórki. Dla niepoznaki machina nazywa się dziś mediami społecznościowymi, a nawet bardziej konkretnie - Facebookiem.

Zapytacie co ma wspólnego Facebook z wizją zagłady nuklearnej z lat 60. Otóż okazuje się, że więcej niż można się spodziewać. 

Większość użytkowników postrzega Facebooka jako sprawne narzędzie do kontaktowania się z innymi, do rozwijania kontaktów społecznych, nawet do poznawania świata. Ta sama większość pewnie zgodziłaby się, że Facebookowi, czy ogólnie mediom społecznościowym przydałyby się pewne poprawki - może pewna doza moderacji, może mechanizm sprawdzania faktów, może jakieś przepisy regulujące ich działania, ewentualnie regulacje anty-monopolowe. Jednak większość użytkowników nie rozumie, że sama idea Facebooka, sama jego wewnętrzna struktura sprawia, że jest on zagrożeniem dla każdego użytkownika z osobna i ogólnie dla całych społeczności.

Trzeba zrozumieć, że Facebook nie powstał po to, by przekazywać ludzkości prawdę, ani by poprawić stosunki społeczne, ani aby dać ludziom władzę nad możnymi tego świata, czy aby reprezentować interesy swoich użytkowników. Wprost przeciwnie - Facebook jest narzędziem idealnie skrojonym do tego, by globalnie rozpowszechniać nieprawdę, by niszczyć relacje między ludźmi, by tych ludzi kontrolować i by dawać tym ludziom ułudę wolności. Facebook jest narzędziem w rękach rządów, terrorystów, wszelkiej maści ekstremistów, czy jednostek chcących sprawnie manipulować masami.

Zakładając Facebooka Mark Zuckerberg na pewno nie zakładał jakiegoś konkretnego kierunku, w którym rozwinie się jego projekt. Jednak obecnie ta platforma szczycąca się w założeniach swoją neutralnością poglądową rozwinęła swoja macki na tyle, że stałą się bronią masowej dezinformacji i manipulacji. Gdzieś po drodze władze Facebooka zdecydowały, że oprą swój model biznesowy na liczbie użytkowników. I nie zadowolą się tysiącami, czy dziesiątkami tysięcy. Ich apetyt rósł w miarę jedzenia i dziś liczą tych użytkowników w miliardach. A samo istnienie platformy docierającej ze swoim przekazem do miliardów ludzi na całym świecie jest zagrożeniem samym w sobie.


Profilowanie algorytmem

Oczywiście Facebook nie może obrócić w ruinę miast jak miała to zrobić „Machina Powszechnej Zagłady”. Może bardzo łatwo jednak zniszczyć podstawy naszego życia społecznego i gospodarczego, co w pewnym aspekcie sprowadza się do tego samego. Żadna maszyna, podobnie jak żaden człowiek, nie powinna być w stanie kontrolować losów całej ludzkości - a to właśnie miała na celu „Machina Powszechnej Zagłady” i ten sam cel samo przyświeca Facebookowi.

Platforma stworzona przez Zuckerberga w zaciszu swojego pokoju w akademiku opiera się wyłącznie na tzw. zasięgach społecznościowych, na skali i na liczbie użytkowników, do których dociera. Sami użytkownicy są o tyle cenni dla Facebooka o ile można ich „sprzedać” reklamodawcom czy innym organizacjom chętnym otrzymać dostęp do ściśle sprofilowanych grup ludzi.

A o samym profilowaniu decyduje właśnie maszyna, osławiony i dobrze ukryty algorytm Facebooka. Każda reakcja na wpis, każdy komentarz, każda interakcja jest w ułamku sekund zapisywana i analizowana przez potężne komputery. Każdy użytkownik ma swój dobrze określony profil, który wpływa na to, co Facebook mu pokazuje zachęcając do kolejnych reakcji i interakcji.

Takie profile oparte na megabajtach danych są cenne dla Facebooka o tyle, o ile można je sprzedać reklamodawcom, organizatorom kampanii wyborczych, mediom siejącym dezinformację, różnej maści ekstremistom, a nawet terrorystom. Platforma staje się idealnym miejscem do przeprowadzania eksperymentów społecznych na żywym organizmie, czyli na nas samych. A eksperymenty dają najlepsze wyniki, jeśli podmiot eksperymentu nie wie, że jest jest obserwowany, manipulowany, ani że jest obiektem eksperymentu.

Rządy powszechnie używają Facebooka, by siać propagandę czy ułatwiać sobie dostęp do danych, które powinny być poufne. Bojówki używają Facebooka do organizowania ataków, przewrotów czy zamachów. Politycy używają Facebooka, by wpływać na wyniki wyborów. Terroryści używają Facebooka, by rekrutować członków do swoich komórek. I można by tak jeszcze długo wymieniać.

Facebook na tym wszystkim zarabia jednocześnie przyczyniając się do rozkładu życia społecznego, do niszczenia jednostek, całych grup czy nawet narodów.


Z wirtuala do reala

A zagrożenie już dawno przeniosło się z internetu do świata realnego. Joshua Geltzer były specjalista od zwalczania terroryzmu twierdzi, że powszechność Facebooka sprawia, że organizacje terrorystyczne nie muszą już przenikać przez granice i długofalowo planować akty terroru. Teraz mogą rekrutować swoich członków w dowolnym kraju i dowolnie nimi sterować osiągając swoje cele w znacznie krótszym czasie i mniejszym kosztem.

Zasięg Facebooka i miliardy użytkowników (w tej chwili jest ich już tyle, ile liczą populacje Chin i Indii razem wzięte) dają tej platformie bezprecedensowy wpływa na populację całego świata.

„Szaleństwem jest skupiać w jednym miejscu tyle władzy nad udostępnianiem czy uciszaniem pewnych treści, nie mówiąc o utajnionych algorytmach determinujących rozpowszechnianie tych treści w całym internecie. Sposób przekazywania treści przez Facebooka ma tak poważny wpływa na tak wiele osób i na ich poglądy, że może łatwo wpływać zarówno na to, co ludzie kupują jak i na to, czy ludzie wybierają wojnę czy pokój” - mówił kilka lat temu Joshua Geltzer.

O tamtej pory wpływy Facebooka jedynie się rozszerzyły. Dziś specjaliści od mediów społecznościowych mówią otwarcie, że decyzje zarządu tej platformy mają większy wpływ na wolność słowa niż decyzje sądów czy rządów. Facebook stanął ponad rządami, ponad państwami, ponad obywatelami wszystkich krajów i na wszystkich spogląda z góry jednocześnie kontrolując przekaz serwowany nam wszystkim i każdemu z osobna.


Społeczny rozjazd

I warto pamiętać, że ów przekaz jest sprofilowany indywidualnie. To nie użytkownik, a algorytm decyduje o tym, co widzi na Facebooku. A skoro decyduje o tym komputer, to każdemu z nas może podsuwać inny obraz rzeczywistości. A skoro może, to właśnie to robi.

Tym samym każdy użytkownik coraz bardziej zapada się w swoją własną indywidualną bańkę medialną. Zanika poczucie wspólnoty, każdy widzi coś innego, każdy ma nieco inny obraz rzeczywistości, każdy dociera do nieco innych faktów, każdy tworzy swoją własną historię, każdy staje się samotną wyspą. Z punktu widzenia Facebooka to idealnie, bo każdego takiego użytkownika można doskonale sprofilować i sprzedać. Z punktu widzenia społeczności - to wyjątkowo źle, bo zanika płaszczyzna porozumienia, zanika wspólne doświadczenie grupy mniejszej lub większej, zanika samo poczucie wspólnoty.

I tym samym media społecznościowe, które miały łączyć i tworzyć społeczności stają się narzędziem pogłębiania podziałów. A ostateczny rozkład społeczności będzie jednocześnie ostateczną zagładą ludzkości jako wspólnoty. Kiedy przestaniemy się rozumieć i dogadywać, nie tylko zaprzepaścimy wieki cywilizacyjnego rozwoju, ale i rozwoju społecznym cofniemy się o całe wieki.


Felieton opublikowany w magazynie MIR

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub