Przejdź do głównej zawartości

Naukowo zjednoczeni

Irlandczycy znani są ze swojego temperamentu i zamiłowania do działań impulsywnych. Okazuje się jednak, że albo coś się w narodzie irlandzkim zmienia, albo są sprawy, które nie podlegają typowo irlandzkiej beztrosce. Może to kwestia doświadczenia, a może delikatności tematu - dość, że władze po obu stronach umownej granicy dzielącej Zieloną Wyspę na dwie części dogadały się i powołały grupę roboczą, której zadaniem było opracowanie sposobu na przeprowadzenie ewentualnego referendum, a potem równie ewentualnego zjednoczenia Irlandii i Irlandii Północnej.

Żeby wszystko było jasne grupę tą nazwano Grupą Roboczą ds. Referendum Zjednoczeniowego w Irlandii, a przewodniczył jej Alan Renwick z University College w Londynie. W skład weszli specjaliści od politologii, prawa, historii czy socjologii zarówno z uczelni brytyjskich jak i irlandzkich, a wspierali ich naukowcy ze Stanów Zjednoczonych. Wszystko to piszę w czasie przeszłym, bowiem grupa zakończyła już prace i opublikowała raport, który może stać się tzw. mapą drogową do zjednoczenia wyspy.

Najwyraźniej władze w Dublinie i Londynie doszły do wniosku, że należy się przygotować naukowo na to, co nieuniknione, że warto mieć plan na wypadek nagłego wzmożenia nastrojów prozjednoczeniowych. A biorąc pod uwagę sytuację związaną z Brexitem takiego wzmożenia można się w zasadzie spodziewać w każdej chwili.

Głównym założeniem, które przyświecało powstaniu grupy roboczej była jej bezstronność. Jej członkowie nie opowiadali się ani za zjednoczeniem ani przeciwko niemu. Do ich zadań należało przeanalizowanie wszystkich możliwych ścieżek prowadzących do zjednoczenia, ewentualnych przeszkód, ale także opracowanie procedur na wypadek zwołania referendum zjednoczeniowego przewidzianego w porozumieniu z roku 1998.


Nie będę Was zanudzał tutaj szczegółami stosunkowo długiego i szczegółowego raportu. Czytelnicy ciekawi wniosków do jakich doszli naukowcy z grupy roboczej mogą bez problemu znaleźć cały raport na stronie londyńskiego University College (www.ucl.ac.uk).

Jednym z podstawowych wniosków była konieczność sformułowania i powszechnej akceptacji dla planu ewentualnego zjednoczenia. Zdaniem członków grupy roboczej nie należy nawet zwoływać referendum w sprawie zjednoczenia zanim taki plan nie powstanie i nie zostanie skonsultowany z rządami oraz społecznościami w Ulsterze i Republice Irlandii. Wszyscy obywatele zainteresowani głosowaniem za lub przeciw zjednoczonej Irlandii muszą mieć pełną jasność za czym, lub przeciw czemu, głosują.

W Porozumieniu Wielkopiątkowym, które zakończyło krwawy konflikt w Irlandii Północnej pojawił się jedynie niejednoznaczny zapis mówiący, że referendum należy zwołać w chwili, kiedy władze w Ulsterze uznają, że istnieje "prawdopodobieństwo, iż większość mieszkańców Irlandii Północnej opowie się za zjednoczeniem". Określenie tego w sposób tak niejasny miało w roku 1998 uspokoić unionistów obawiających się szybkiego przyłączenia Ulsteru do Republiki Irlandii. Wtedy miało to głębszy sens, ale obecnie może stanowić nie lada wyzwanie dla władz Ulsteru, które muszą arbitralnie zdecydować, kiedy nastroje większości dojrzeją do przeprowadzenia głosowania w tej sprawie.

W raporcie czytamy również, że podobne referendum należy przeprowadzić także po południowej stronie granicy, bo zjednoczenie będzie przecież dotyczyło dwóch krajów. Zdaniem naukowców nie ma natomiast potrzeby głosowania w tej sprawie jednocześnie. Niektórzy wręcz skłaniają się ku tezie, że w referendum powinni najpierw wypowiedzieć się mieszkańcy Ulsteru, a dopiero potem - w przypadku zaakceptowania planów zjednoczenia - obywatele Republiki Irlandii.

W raporcie zwrócono także uwagę na to, że kluczowe może być sformułowanie pytania referendalnego. Będzie miało znaczenie, czy ludzie będą głosowali za zjednoczeniem, czy za pozostawieniem status quo, czy może otrzymają wybór między dwiema opcjami - Zjednoczoną Irlandią i istniejącym podziałem.

Na samym wyniku głosowania może znacząco zaważyć także to, czy rząd w Dublinie opracuje konkretny plan zjednoczeniowy przed referendum, czy będzie działał dopiero na podstawie jego wyników. Członkowie grupy roboczej opowiadają się zdecydowanie po stronie tej pierwszej opcji. Szczególnie, że ewentualne zjednoczenie będzie wymagało ścisłej współpracy z rządem w Londynie oraz władzami w Belfaście.


A lista spraw, które należy uzgodnić jest długa. I nie są to sprawy błahe, szczególnie wobec wciąż delikatnej sytuacji społecznej w Ulsterze, który niektórzy nazywają uśpionym wulkanem gotowym do wybuchu w każdej chwili.

Kluczową kwestią na pewno będą finanse, bo w tej chwili Irlandia Północna otrzymuje z budżetu Wielkiej Brytanii ogromne dotacje. Z kolei Dublin może nie chcieć w takim stopniu dotować północnej części kraju, albo po prostu budżet Republiki Irlandii może tego zwyczajnie nie udźwignąć, szczególnie w trudnej post-covidowej rzeczywistości. Do uzgodnienia pozostają sprawy takie jak służba zdrowia, system edukacji, kwestia reprezentacji politycznej we władzach lokalnych i centralnych, ochrona mniejszości - szczególnie w kontekście Brytyjczyków z Ulsteru, którzy w nowej Irlandii staliby się jedną z największych mniejszości i to niekoniecznie zadowolonych z przynależności do tego państwa.

Oprócz tych kluczowych kwestii pozostają takie "błahostki" jak flaga czy hymn, sposób wcielenia północnoirlandzkiej policji w szeregi Gardy, przynależność do Wspólnoty Brytyjskiej czy wreszcie powrót Ulsteru do Unii Europejskiej.

A wymieniam tutaj pobieżnie tylko sprawy najważniejsze, bo w samym raporcie grupy roboczej lista kwestii do uzgodnienia i zaplanowania zdaje się nie mieć końca. I to wszystko należy uzgodnić jeszcze przed rozpisaniem samego referendum, tak aby dać możliwość ludziom po obu stronach granicy na zapoznanie się z propozycjami, ewentualne ich skonsultowanie i wprowadzenie poprawek, które znów trzeba będzie uzgadniać między Dublinem, Londynem a Belfastem.

Nikt oczywiście nigdy nie mówił, że ewentualne zjednoczenie podzielonej od niemal stul lat wyspy będzie łatwe. Jednak liczba zagadnień, które takie zjednoczenie obejmuje może nie tylko przyprawić o ból głowy, ale wręcz zniechęcić do podjęcia wysiłku na rzecz unifikacji dwóch oddzielnych systemów państwowych. 

Cieszy zatem naukowe podejście władz, które realnie i pragmatycznie podchodzą do kwestii zjednoczenia i uważają, że należy się na taką ewentualność przygotować. Raport Grupy Roboczej ds. Referendum Zjednoczeniowego w Irlandii ma szansę stać się kamieniem milowym w tych przygotowaniach, o ile oczywiście wnioski tam zawarte zostaną w ogóle wzięte pod uwagę przez rządzących po tej czy tamtej stronie granicy.

A sprawa wydaje się nabierać tempa, bo z jednej strony Brexit, przeciwko któremu opowiedziała się większość obywateli Ulsteru, a z drugiej strony zbliżająca się wielkimi krokami setna rocznica proklamowania Republiki Irlandii. Bo czyż nie byłoby piękną historyczną klamrą zjednoczenie wyspy w roku 2022, dokładnie sto lat po tym jak południowa część wyspy została wyzwolona spod brytyjskiej okupacji? I czy aby nie do tego dążą republikanie, by tę okrągłą rocznicę uczcić jeszcze poprzez ustanowienie jednego państwa na całej wyspie?

Z pewnością czekają nas ciekawe czasy, a od polityków rządzących w Dublinie, Londynie i Belfaście będzie zależało czy ruchy zjednoczeniowe scalą Irlandię w jedno czy może spowodują polaryzację postaw i odsuną wizję zjednoczenia w bliżej nieokreśloną przyszłość. 

Na przykład na kolejne 100 lat.

Artykuł opublikowany w magazynie MIR.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro