Anioł poprowadził mię ku bramie, która skierowana jest na wschód...
Nie ma co ściemniać. Mam 39 lat, w sumie może upierając się lat to 38, a jesieni własnie 39. Ściem więc nie ma, co miałam zrobić przed trzydziestką - zrobione, co przed 40-tką, też zdążę :)
Nie muszę puszczać oka, że to kolejne 19, czy 29 :)
Czuje się odkupionym, odnalezionym, nowym człowiekiem, szczęśliwą żoną Męża, i szczęśliwą mamą naszych fajnych dzieci.
Budzę się z radością każdego dnia, wyglądając niespodzianek, cudów małych i dużych. I nie musi być to znalezienie piątaka na ulicy (jak wczoraj), ale to każdy uśmiech, wiadomość, informacja, ułamek sekundy kiedy kąt oka odstrzeże coś, co natchnie ku przygodzie, przemyśleniu, refleksji. Każde podsumowanie dnia, jakie robię razem z domownikami, pokazuje jak dużo otrzymuje, jaki ogrom szczęścia mnie otacza. Te buziaki pyzate dzieci, coraz nowe umiejątności następnego pokolenia w naszych rękach, podtrzymywanie ich w smutkach i problemach wzrastania, chichranie się z byle-czego - ale wspólnie. Uczę się języka Miłości by stał się ich wianem i ich rozruchowym motorem w dorosłości. Codzień powtarzam sobie, by być lepsza od siebie z wczoraj (mam eksperta-konsultanta obok, który nie owija w bawełnę). Nie zawsze wychodzi... mam babowe nastroje, krótkość nerwów, czy powtarzane prośby i rytuały doprowadzają mnie do szał(k)u...
Każdy dzień dla mnie część jakiegoś dużego planu, którego w całości przecież nie widzę, i nawet nie rozumiem, ale napieram, idę na przód - na wschód. Tam przecież ... Eden.
Nasza Pomoc Nieustająca wśród bałaganu naszego życia.
- - -
I zapraszam do tańca :)
Nie ma co ściemniać. Mam 39 lat, w sumie może upierając się lat to 38, a jesieni własnie 39. Ściem więc nie ma, co miałam zrobić przed trzydziestką - zrobione, co przed 40-tką, też zdążę :)
Nie muszę puszczać oka, że to kolejne 19, czy 29 :)
Czuje się odkupionym, odnalezionym, nowym człowiekiem, szczęśliwą żoną Męża, i szczęśliwą mamą naszych fajnych dzieci.
Budzę się z radością każdego dnia, wyglądając niespodzianek, cudów małych i dużych. I nie musi być to znalezienie piątaka na ulicy (jak wczoraj), ale to każdy uśmiech, wiadomość, informacja, ułamek sekundy kiedy kąt oka odstrzeże coś, co natchnie ku przygodzie, przemyśleniu, refleksji. Każde podsumowanie dnia, jakie robię razem z domownikami, pokazuje jak dużo otrzymuje, jaki ogrom szczęścia mnie otacza. Te buziaki pyzate dzieci, coraz nowe umiejątności następnego pokolenia w naszych rękach, podtrzymywanie ich w smutkach i problemach wzrastania, chichranie się z byle-czego - ale wspólnie. Uczę się języka Miłości by stał się ich wianem i ich rozruchowym motorem w dorosłości. Codzień powtarzam sobie, by być lepsza od siebie z wczoraj (mam eksperta-konsultanta obok, który nie owija w bawełnę). Nie zawsze wychodzi... mam babowe nastroje, krótkość nerwów, czy powtarzane prośby i rytuały doprowadzają mnie do szał(k)u...
Każdy dzień dla mnie część jakiegoś dużego planu, którego w całości przecież nie widzę, i nawet nie rozumiem, ale napieram, idę na przód - na wschód. Tam przecież ... Eden.
Nasza Pomoc Nieustająca wśród bałaganu naszego życia.
- - -
I zapraszam do tańca :)
Komentarze
Prześlij komentarz