Przejdź do głównej zawartości

Jak jubilatka taka impreza

W poprzednią niedzielę w MegaBouce w Mooncoin (a nie w zamku pod Limerick, jak twierdzili niektórzy) Zuzka wraz z gośćmi swoimi szalała do nieprzytomności na nadmuchiwanych zamkach, baloniastych koniach, tronach rozmiaru XXXXXL i innych atrakcjach. Dodatkiem do szaleństw był mały lunch i urodzinowy tort "z królikiem", tym samym królikiem, którego głosem tata Zuzki czasami przemawia.
Przyznać trzeba, że zabawa był przednia, i nawet półgodzinne przedłużenie urodzin nie zapobiegło dąsom i płaczom na koniec. Zuzka ucieszona, obdarowana i zmęczona. Franek zmęczony równie mocno raz szaleństwami z zuzkowymi koleżankami, raz uciekaniem przed nimi.
Ogólnie taka opcja urodzinowa chyba przypadła nam do gustu. Dzieci już w takim wieku mamy, że trudno je w domu zabawić jakoś sensownie przez dłuższy czas. Gości też w takie miejsce więcej zaprosimy, niż do naszego nie tak małego, ale też niezbyt wielkiego domu. No i nie zapominajmy o tym, że sprzątanie po gromadzie szalonych 6-latków to nie przelewki, a w MegaBounce tę niezbyt przyjemną część imprezy można zostawić innym. Oprócz finansowych, same plusy.
A za rok, być może będzie jeszcze inne fajne miejsce na urodzinowe imprezy dla dzieci... Ale o tym na razie cicho sza, żeby nie zapeszyć.
A jak fajnie było w tym roku? Zobaczcie.






nie tylko najmłodsi dobrze się bawili
Za życzenia i prezenty wszystkim dziękujemy. A przede wszystkim dziękujemy za to, że byliście.

A resztę zdjęć obejrzyjcie tutaj.

Komentarze

  1. Wszystkiego Naj dla Solenizantki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram taką opcję całym sercem, chociaż pozornie "wali komerchą". Ale jak się dobrze przeliczy wszystkie "za" i "przeciw", to w zasadzie jedyna rozsądna opcja.

    Myśmy kiedyś zaprosili do domu, całkiem spontanicznie, około dwunastu rodzin, na trzecie urodziny naszej córy. Ponieważ urodziny miały być w niedzielę, a zaproszenia rozesłaliśmy (SMS-ami) w piątek wieczorem, liczyliśmy, że przyjedzie może 30% zaproszonych, może mniej.

    Przyjechali wszyscy.

    W dodatku niektórzy przywieźli ze sobą znajomych, jakieś ciocie, babcie, kuzynów... Imprezka w szczytowym momencie miała około czterdziestu osób, z czego najmłodszy uczestnik miał około 14 dni a najstarszy coś pod siedemdziesiątkę.

    Najzabawniejsze w tym wszystkim było nie to, że były tłumy (na szczęście dla każdego znalazło się miejsce siedzące, a dzieciaki miały osobny pokój do powariowania, jak to dzieciaki), tylko to, że wjazd do parkingu podziemnego (jedyna opcja - parkowanie na górze groziło założeniem żółtego bucika) wymagał karty czipowej, którą miałem tylko ja. A więc tak: goście przyjeżdżają, dymam z pierwszego piętra na parter, potem do parkingu na -1, otwieram szlaban kartą, goście wjeżdżają, wracam na górę, za dwie minuty dzwonią następni, że są pod domem, schodzę więc na dół, na -1, karta, szlaban, dymam na górę, za chwilę dzwonią...

    Oczywiście ci, którzy przyjechali pierwsi, również wyjeżdżali pierwsi, więc jak już przyjechali ostatni goście przyjechali, ci pierwsi zbierali się już do wyjścia.

    Podsumowanie: imprezka bardzo udana, ale spędziłem z ludkami nie więcej niż 20 minut. Resztę czasu biegałem w tę i we w tę, wpuszczając / wypuszczając auta :)

    Żonka w tym czasie głównie obsługiwała czajnik z wodą na kawę / herbatę. Reszta kwestii organizacyjnych rozwiązała się "sama" - ot, posiedzieli, pogadali, pośmiali się, zaśpiewali sto lat, i tyle. A co potem sprzątania...

    Tak więc, jeszcze raz: urodziny na zewnątrz to zdecydowanie najlepsza opcja, nawet jeżeli trzeba zapłacić ciut więcej pogłównego.

    Sto lat!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka, ...

Politycznie poprawne absurdy

Kilka lat temu, w jednym z pierwszych tekstów, które popełniłem na tych łamach pisałem o tym, że żyjemy w science-fiction, że dopadły nas realia z fantastyczno-naukowych powieści publikowanych jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Już wtedy wymowa tego, co napisałem nie była pozytywna, ale po szczegóły odsyłam do archiwum, gdzieś w okolice połowy roku 2013.  Dziś jeszcze bardziej dobitnie dopadają nas realia, które do niedawna znane były tylko miłośnikom fantastyki albo futurologom roztaczającym fatalistyczne wizje przyszłości. Śmiało mogę powtórzyć swoje słowa, że żyjemy w science-fiction. Niestety pod wieloma względami jest to dość mroczna, żeby nie powiedzieć tragiczna, wizja przyszłości i rozwoju ludzkości. Nie-on czy nie-ona W roku 2004 Jacek Dukaj wydawał swoją „Perfekcyjną niedoskonałość”, gdzie post-ludzkość zatracała się w wirtualnych rzeczywistościach, a jednocześnie zatracała samą siebie. Jednym z tego wyznaczników było używanie aseksualnych końcówek. Na świecie nie pozostało ...

Europejska rewolucja klimatyczna

Powiedzmy sobie wprost, że te wakacje, jakie by one nie były, mogą być jednymi z ostatnich, których większość z nas doświadczy w takiej formie do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. I powiedzmy sobie jeszcze bardziej wprost - styl życia, do jakiego przywykliśmy przez ostatnie kilka czy kilkanaście lat już wkrótce przejdzie do historii. A wszystko dzięki europejskim decydentom, którzy fundują nam wzrost cen i kosztów wszystkiego w imię walki z ociepleniem klimatu. W coraz większym stopniu walka ta przypomina kroczącą wielkimi krokami rewolucję. Natomiast rewolucje mają to do siebie, że wywoływane w imię poprawy życia prostych ludzi najczęściej negatywnymi skutkami dotykają właśnie tych prostych ludzi chcących zwyczajnie żyć swoim życiem. Nie bez powodu ukuto powiedzenie, że „rewolucja zjada swoje własne dzieci”. Bo zwykle jest ona gwałtowną zmianą, która burzy porządek świata, by wykuć całkiem nowy świat. I taki cel przyświeca właśnie Komisji Europejskiej, która opracowała program naprawy ś...