Przejdź do głównej zawartości

Zmienia się

Od dwóch tygodni Futraki są podzielone na grupę żeńską w Irlandii i grupę męską w Polsce. Wygląda to trochę tak jakby emigracja zarobkowa odwróciła w naszym przypadku kierunek. 
Dwa tygodnie to i mało i dużo. W skali całego naszego życia, dramatycznie mało. Ale w skali tego, ile się wydarzyło przez ten czas - bardzo dużo. 
Zamieszkałem w naszym domu i zacząłem go powoli urządzać. Zacząłem pracę. Skończyłem 44 lata. Iwka z kolei pracę skończyła. I jeszcze wiele mniejszych i większych nowych zdarzeń, w które obfituje każdy dzień. A to bilet miesięczny pierwszy od nie-wiadomo-kiedy. A to samotne noce, a z drugiej strony odnawianie znajomości. Poznawanie się na nowo z rodziną, widywaną teraz częściej niż przez ostatnie 13 lat. A to nagłą możliwość wyskoczenia do szwagra lub szwagierki na kawę. 
No i nie zapominjamy o niezwykłym doświadczeniu jeżdżenia po europejskiej stronie dróg i ulic. I ten ciągły głos w głowie przypominający "Pasażer od chodnika!". 

Polska z perspektywy kogoś, kto tutaj przyjechał mieszkać różni się mocno od tej, którą pamiętam z przyjazdów wakacyjnych. Zwracam uwagę na inne rzeczy. Patrzę na ludzi, na sklepy i na rzeczywistość innym okiem. Choćby tłumy w owych sklepach. Rzecz zupełnie mi nieznana po mieszkaniu tyle lat na irlandzkiej prowincji, gdzie oczywiście zdarzały się kolejki do kas, ale nie takie i nie w takiej skali. 

I właśnie - skala. Mam wrażenie, że wszystko jest w Polsce większe, szybsze i bardziej zaawansowane. To nie jest już na pewno zaścianek Europy, któego należy się wstydzić przed cudzoziemcami z Zachodu. To jest normalny kraj, który ma jeszcze parę kwestii do rozwiążania i spraw do załatwienia, ale który nie odbiega niczym poważnym od swoich zachodnich sąsiadów, wobec których jeszcze jakiś czas temu miał poważne kompleksy. 

No a jednym z największych pozytywnych zaskoczeń była pani urzędniczka w małym miasteczku, która zamiast punktualnie w piątek skończyć pracę, zamknąć drzwi i pójść sobie w siną dał, poświęciła mi kilka minut na zrobienie kopii bardzo ważnego formularza, wyjaśnienie co i jak, i odpowiedzenie na na kilka pytań laika. I nawet na koniec jakiś mały żart rzuciła. W polskich urzędach, które pamiętam sprzed wyjazdu do Irlandii - rzecz absolutnie nie do pomyślenia. 

Tyle na szybko z perspektywy dwutygodniowego nowicjusza w tym kraju mlekiem i miodem płynącym. Więcej wrażeń już wkrótce. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub