Lubię usypiać nasze małe dzieci. Zresztą moja mała żonka, zwana małżonką, też lubi. Dlatego zwykle robimy to na zmianę. I akurat wczoraj padło na mnie.
Zatem wieczorny rytuał, czyli mycie, czytanie książeczki, opowieść o tym jak byłem mały (koniecznie i bezwzględnie), a na koniec kołysanka (dziwię się, że wytrzymują mój absolutny brak słuchu i głosu). Przeważnie dwie ostatnie pozycje wykonuję w pozycji horyzontalnej pomiędzy łóżeczkami Dosi i Helki. I przeważnie przy tej okazji każda z nich ma tysiące spraw do obgadania, zapytania czy opowiedzenia. Akurat dokładnie o godzinie 20.03. Typowe.
Wczoraj leżałem sobie między łóżeczkami, dziewczyny już w stanie lekko przysypiającym, generalnie cisza i spokój, słychać jedynie moje zawodzenie: "Aaaa.... kotki dwaaaaa...."
Nagle Dośka wychyla się z łóżeczka, patrzy na moją koszulkę i pyta:
- Co to jest napisane?
- Na koszulce? Gruba Ryba. (akurat miałem na sobie koszulkę dawnej restauracji szwagra, obecnie zwanej La Grappa, polecam wszystkim odwiedzającym Konstancin-Jeziorna)
Dośka kładzie się, ale widzę że łypie jeszcze okiem na mnie i na koszulkę. Po chwili wychyla się znowu i pyta:
- A co to jest stara ryba?
- Gruba Ryba, Dosiu.
Mruży oczy, robi minę z cyklu "Hehe, zaraz coś Ci powiem" i wypala:
- Stara Ryba, tato. Stara Ryba.
Kładzie się, uśmiecha szelmowsko, zamyka oczy i zasypia w 5 minut. A ja próbuję się nie roześmiać, żeby Helki nie obudzić.
Zatem wieczorny rytuał, czyli mycie, czytanie książeczki, opowieść o tym jak byłem mały (koniecznie i bezwzględnie), a na koniec kołysanka (dziwię się, że wytrzymują mój absolutny brak słuchu i głosu). Przeważnie dwie ostatnie pozycje wykonuję w pozycji horyzontalnej pomiędzy łóżeczkami Dosi i Helki. I przeważnie przy tej okazji każda z nich ma tysiące spraw do obgadania, zapytania czy opowiedzenia. Akurat dokładnie o godzinie 20.03. Typowe.
Wczoraj leżałem sobie między łóżeczkami, dziewczyny już w stanie lekko przysypiającym, generalnie cisza i spokój, słychać jedynie moje zawodzenie: "Aaaa.... kotki dwaaaaa...."
Nagle Dośka wychyla się z łóżeczka, patrzy na moją koszulkę i pyta:
- Co to jest napisane?
- Na koszulce? Gruba Ryba. (akurat miałem na sobie koszulkę dawnej restauracji szwagra, obecnie zwanej La Grappa, polecam wszystkim odwiedzającym Konstancin-Jeziorna)
Dośka kładzie się, ale widzę że łypie jeszcze okiem na mnie i na koszulkę. Po chwili wychyla się znowu i pyta:
- A co to jest stara ryba?
- Gruba Ryba, Dosiu.
Mruży oczy, robi minę z cyklu "Hehe, zaraz coś Ci powiem" i wypala:
- Stara Ryba, tato. Stara Ryba.
Kładzie się, uśmiecha szelmowsko, zamyka oczy i zasypia w 5 minut. A ja próbuję się nie roześmiać, żeby Helki nie obudzić.
Komentarze
Prześlij komentarz