Przejdź do głównej zawartości

Odszedł architekt pokoju w Irlandii

3 sierpnia w Derry w Irlandii Północnej zmarł John Hume, irlandzki polityk, bez którego zarówno Ulster jak i Republika Irlandii wyglądałby zupełnie inaczej. Ideały pokojowego nacjonalizmu głoszone przez Hume'a przyczyniły się do podpisania porozumienia wielkopiątkowego, które zakończyło długoletni konflikt w Irlandii Północnej.

Jego zasługi dla Irlandii zostały uznane w roku 2010, kiedy otrzymał od Irlandczyków tytuł Ireland’s Greatest Person. Był prawdziwym mężem stanu i politykiem, dla którego ideały zawsze liczyły się bardziej niż doraźne osobiste czy partyjne interesy. Jego nadrzędnym celem było doprowadzenie do pokojowego rozwiązania konfliktu w Irlandii Północnej, a podpisane 22 lat temu porozumienie uważał za dzieło swojego życia. Jednocześnie nigdy nie przypisywał sobie wszystkich zasług i zawsze powtarzał, że pokój w Ulsterze to skutek wysiłku wielu osób.


John Hume urodził się w roku 1937 w katolickiej dzielnicy Derry. Podobnie jak dla wielu z jego pokolenia wiara i przynależność społeczna była kluczowa zarówno w młodości jak i w późniejszym okresie życia. 

Krótko studiował w seminarium w Maynooth, ale szybko uznał, że stan duchowny nie jest dla niego i wrócił do swojego rodzinnego Derry, gdzie został nauczycielem. Szybko okazało się, że ma niezwykły talent organizacyjny, a jego charyzma szybko zjednuje mu ludzi. 

W latach 60. stał się jednym z przywódców ruchu społecznego, który domagał się zrównania praw Katolików i Protestantów mieszkających w Irlandii Północnej. Wielokrotnie występował w imieniu uciskanej katolickiej mniejszości mimo częstych ataków ze strony instytucji publicznych, ale także bojówkarzy protestanckich.

To John Hume organizował wiele z pokojowych marszów, podczas których Katolicy domagali się równych praw, a które często były rozpędzane przez ulsterską policję i miejscowe bojówki. Zaledwie tydzień przed feralnymi wydarzeniami Krwawej Niedzieli John Hume stanął na czele marszu w Derry. Po brutalnym pobiciu uczestników zgromadzenia i widząc narastającą po obu stronach przemoc nawoływał, by odwołać kolejny marsz i pozwolić ostygnąć emocjom. On sam nie wziął udziału w marszu 30 stycznia 1972, ale wielu z jego przyjaciół, mimo ostrzeżeń, wyszło tego dnia na ulice i trafiło pod kule brytyjskich żołnierzy.

Dla Hume'a, podobnie jak dla większości mieszkańców Derry i całej Irlandii Północnej, był to przełomowy moment życia. Niektórzy zaangażowali się w walkę zbrojną z brytyjskimi okupantami, inni - między nimi John Hume - poświęcili się walce politycznej. W latach 70. założył Social Democratic and Labour Party (SDLP), która za jeden ze swoich celów postawiła sobie doprowadzenie do zrównania praw Katolików i Protestantów. Wobec narastającej fali przemocy w Ulsterze John Hume i jego partyjni koledzy nieustannie dążyli do politycznego porozumienia.

W roku 1983 Hume został wybrany do brytyjskiego Parlamentu, gdzie kontynuował swoją pokojową walkę o niezależność północnej części wyspy. 

Mając silny mandat społeczny, przez długie lata zabiegał o wszczęcie negocjacji pomiędzy republikanami a lojalistami i rządem brytyjskim. Odrzucał walkę zbrojną i przemoc, ale siadł do rozmów z Gerrym Adamsem, ówczesnym liderem Sinn Féin, mimo że partia ta była powszechnie uważana za polityczną przybudówkę Irlandzkiej Armii Republikańskiej. 

Wielu polityków krytykowało go za ten ruch, ale jak miało się później okazać, rozmowy Hume-Adams stały się punktem zwrotnym w procesie pokojowym w Irlandii Północnej. Otworzyły one drogę do zawieszenia broni, które IRA ogłosiła w roku 1994. Dzięki niemu politycznych przedstawicieli republikanów zaproszono do rozmów pokojowych, do których za wszelką cenę dążył John Hume.

To on był tym, który starał się wyważyć stanowiska dwóch stron konfliktu. To on godził skłóconych polityków. I to on nieustannie zyskiwał zaufanie uczestników negocjacji, które zakończyły się 10 kwietnia 1998 roku podpisaniem porozumienia pokojowego.

John Hume wciąż stojący na czele SDLP podjął ogromny wysiłek, by przekonać do ustaleń porozumienia nie tylko swoich partyjnych kolegów, ale przede wszystkim swoich politycznych oponentów. Do historii przeszło jego wystąpienie u boku lidera lojalistycznej Unioninst Ulster Party Davida Trimble'a i frontmana U2 Bono. Wielu twierdzi, że jego emocjonalna przemowa ostatecznie przekonała wielu niezdecydowanych i ostatecznie przesądziła o przyjęciu porozumienia wielkopiątkowego w referendum w Irlandii Północnej.

Wysiłki na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktu w Ulstrze przyniosły Johnowi Hume'owi Pokojową Nagrodę Nobla. Otrzymał ją w roku 1998 wspólnie z przywódcą unionistów Davidem Trimble'm.


Sam Hume określał proces pokojowy jako działo swojego życia, a jego zwieńczenie w postaci Porozumienia Wielkopiątkowego było także zwieńczeniem jego kariery politycznej. Zaledwie rok po podpisaniu porozumienia John Hume zrezygnował z przywództwa w SDLP i nie wszedł do wspólnego z unionistami rządu.

Oficjalnie z polityki zrezygnował dopiero w roku 2004, ale już wcześniej znacząco ograniczył swoją aktywność oddając pole walki politycznej młodszym. Zmagający się z demencją polityk w swoje 80. urodziny, obchodzone w roku 2017, otrzymał życzenia z niemal każdego zakątka Zielonej Wysypy oraz od wielu światowych przywódców. Wielu z nich do dziś mówi, że John Hume i jego postawa to wzorce dla pokojowego rozwiązywania nawet najtrudniejszych konfliktów.

Były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton nazwał Johna Hume'a irlandzkim Martinem Lutherem Kingiem, a prezydent Irlandii Michael D. Higgins określił go jako "moralnego architekta procesu pokojowego".

Wielu współczesnych komentatorów podkreśla, że dziedzictwo Johna Hume'a nie odeszło w zapomnienie wraz jego odejściem z polityki ani wraz z jego śmiercią.

Warto przypomnieć jego słowa zwłaszcza dziś, kiedy zjednoczenie wyspy jest coraz bardziej prawdopodobne. Już po podpisaniu słynnego porozumienia John Hume stwierdził, że prawdziwe zjednoczenie Irlandii nastąpi tylko wtedy, gdy wszyscy uwierzą w jego sens. Wierzył, że jedność to coś więcej niż tylko zniesienie granicy dzielącej wyspy.

"Irlandia to nie marzenie; to nie flaga; to miliony ludzi podzielonych poprzez dwie odrębne tradycje. Ten podział nie zostanie zniesiony poprzez zwycięstwo jednych nad drugimi, ale poprzez porozumienie między nimi. Prawdziwa granica dzieląca Irlandię to nie linia na mapie, to podziały w sercach jej mieszkańców" - te słowa Johna Hume'a wybrzmiewają dziś z taką samą siłą jak w roku 1998.


Artykuł opublikowany oryginalnie w magazynie MIR.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Popolitykujmy

Kilka dni temu jechałem ze znajomym w dłuższą drogę i była okazja do pogadania o tym i owym. Takie trochę "nocne Polaków rozmowy" tyle że rano i w samochodzie, więc bez procentów. Tematów było dużo, ale oczywiście w końcu zeszło na politykę. Bo jakże by to było tak bez polityki w polskim gronie. A skoro polityka to wiadomo... narzekanie i psioczenie na polską, pożal się Boże, klasę polityczną, która z klasą to może ma wspólną jedynie nazwę, ewentualnie konto na "Naszej Klasie". I tak w trakcie głośnego zastanawiania się nad powodami obecnego spsienia, czy mówiąc delikatniej, zepsucia sceny politycznej skrystalizowała mi się taka myśl, która od dawna chodziła mi po głowie. Padło pytanie znajomego, dlaczego w latach 20-tych wszystkie, lub niemal wszystkie ważne parti...

6 lat później...

6 lat temu była niedziela i był to ostatni dzień wakacji dla Franka. W poniedziałek poszedł do nowej szkoły, poznał nowych kolegów i koleżanki, a my w lekkim stresie zastanawialiśmy się jak to będzie, jak sobie poradzi, jak chociażby się porozumie, bo przecież szkoła była irlandzka, a Franek prawie słowa po angielsku nie umiał. Oczywiście okazało się, że sobie poradził, po kilku godzinach wyszedł z klasy z uśmiechem i następnego dnia chciał wracać. No i do dziś nie wiemy kto przeżył większy stres, my czy on. Tak w skrócie wyglądał jeden z tych naszych "początków", kiedy 6 lat temu stawialiśmy pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi jako imigranci. Ten właśnie dzień często mi się przypomina, kiedy teraz z tej samej klasy, w której Franek zaczynał przygodę ze szkołą w Irlandii, obieramy Zuzkę. Wtedy siedziała jeszcze w brzuchu u mamy zupełnie nieświadoma swojej przyszłości. Podobnie zresztą i my tej przyszłości byliśmy nieświadomi, nie mieliśmy pojęcia o tym co będziemy robić, gd...

Nadzieja umiera ostatnia

"Kończy się tydzień, nie ma nadziei, że następny coś jeszcze zmieni..." zaśpiewał w roku 1988 słynny zespół Kult. W obecnej sytuacji wiele osób zmienia "tydzień" na "rok" i mocno pesymistycznym wzrokiem patrzy w bliższą czy dalszą przyszłość. A przecież nadzieja to jest jedyna co nam jeszcze pozostało po tym 2020 roku, który miał być taki pięknie jubileuszowy, okrągły i pełen fantastycznych wydarzeń. A okazał się jednym z tych, o których mówi "stare chińskie przekleństwo" - Obyś żył w ciekawych czasach. Niewątpliwie czas zarazy jest bardzo ciekawy. I niewątpliwie starzy Chińczycy mieli rację w ten sposób przeklinając swoich wrogów. Ostatnie 12 miesięcy (a nawet nieco mniej, zważywszy, że koronawirus dotarł do nas w okolicach wczesnej wiosny) przemodelowało w zasadzie wszystkie podstawy naszego życia i zmieniło nas na tylu poziomach, że aż trudno tutaj wszystkie te aspekty wymienić. Gospodarczo Europa prawie leży na łopatkach. Społecznie jesteśmy ...