Przejdź do głównej zawartości

Radio jest fajne

Tak, właśnie radio jest fajne. Niby wiedziałem o tym od dawna, ale ostatnio przekonuję się ponownie i coraz bardziej. Od kiedy mieszkam w Polsce, moja częstotliwość i świadomość słuchania radia wzrosła niepomiernie. W zasadzie nie kojarzę dnia, żebym chociaż przez chwilę go nie słuchał. Fajne jest radio, bo można je włączyć i zawsze coś gdzieś grają. Nie zawsze to co by się chciało, ale wtedy można poszukać innego radia. Nasze maluchy wciąż nie mogą przejść nad tym do porządku dziennego, że ktoś inny niż one lub rodzice wybierają to, co słychać w radiu w samochodzie. Po latach spędzonych przy słuchaniu muzyki z pendrive'a, czyli wybieranej przez nas i przez nas sterowanej, maluchy przywykły, że mogą sobie zażyczyć co tam im w duszy gra i praktycznie zawsze trafią na swoją piosenkę w przepastnej skarbnicy, jaką woziliśmy w samochodzie. Teraz to, czego słuchamy wybiera ktoś (lub coś) w radiu, a one wciąż nie mogą pojąć jak w zasadzie działa radio. Któregoś dnia jadąc samochodem dziadka Helka usłyszała "Enjoy the Silence" Depeche Mode i zapytała, skąd dziadek w swoim samochodzie ma taką samą piosenkę jak my mieliśmy w swoim w Irlandii (bo akurat płyta z tym kawałkiem zagościła kiedyś na naszym muzycznym pendrivie). Moje próby wyjaśnienia jak w zasadzie działa radio spełzły na niczym, bo pomysł, że, muzyka bierze się "z powietrza" skoro przecież wyraźnie dobiega z głośników w samochodzie wydał się i Helce i Dosi kompletnie niedorzeczny.


Fajne jest radio, bo właśnie czasami poleci jakiś kawałek, którego dawno nie słyszałem, a którego kiedyś słuchałem często. I otwiera jakieś klapki w głowie, jakieś wspomnienia, jakieś obrazy, jakieś sytuację, których inaczej bym sobie pewnie nie przypomniał. Niedawno będąc w Warszawie (u nas na wsi słabo odbiera) włączyłem Antyradio, a tam puścili kawałek Offspring "Self Esteem". Kto zna, ten wie. Dawne czasy, kiedy jeszcze MTV puszczało muzykę. I właśnie z MTV włączyło mi się wspomnienie. Był taki okres, trwający pewnie z miesiąc, kiedy wstawałem na studia o stałej porze popołudniowej (nie to, że się obijałem, co to to nie, po prostu tak zaczynałem zajęcia - oczywiście nie licząc tego wykładu na 8:00 rano), robiłem sobie śniadanie i włączałem MTV, a tam codziennie o tej samej porze leciało właśnie "Self Esteem". Tak mieli ustawioną playlistę, że ten sam kawałek grała o tej samej porze. I w ten sposób jeden koleś w dalekiej Polsce codziennie zaczynał dzień od Offspring. W życiu by to wspomnienie do mnie nie wróciło, gdyby nie radio i ten kawałek puszczony jakąś poranną porą.
Fajne jest radio, bo czasami znajdą się w nim perełki, których nie znam, a które okazują się kawałkami tak wyśmienitymi niczym tort tiramisu w wykonaniu mojej żony… No dobra, trochę przesadziłem, z nawet najmniejszym kawałkiem tortu tiramisu Iwki nie może równać się nic, nawet najlepszy kawałek muzyczny, grany przez nie wiadomo jakiego wirtuoza. Akurat na ten przypadek nie mam żadnego konkretnego przykładu, ale jeśli słuchacie radia, pewnie wiecie o czym piszę. Czasami poleci coś tak dobrego, że tylko człowiek czeka na wyjawienie tego kto to gra. Zbawieniem okazuje się technologia, bo wiele stacji radiowych na bieżąco wyświetla nie tylko własną nazwę i godzinę, ale też aktualnie lecącą piosenkę. Oczywiście mistrzami świata w konkurencji puszczania nieznanych mi bliżej piosenek są małe stacje, albo prezenterzy nadający o jakichś dzikich nocnych lub porannych godzinach, ale czasami nawet w jakimś radiu "głównego nurtu" w ciągu dnia można usłyszeć coś nowego, nieznanego a fajnego. Zdecydowanie polecam radio do odkrywania nowej muzyki, nowych brzmień, albo nawet nowych piosenek zespołów znanych i lubianych. Fajne radio jest też, bo w przerwach między piosenkami lepszymi lub gorszymi ludzie tam też coś mówią, a co godzinę mówią o tym co się wydarzyło tu i tam, albo co powiedział ten i tamten. Czyli są tam bieżące wiadomości, a wiadomo, że z wiadomości można się czegoś dowiedzieć. Znaczy się radio uczy i bawi jednocześnie. Same plusy, nie? Fajne radio jest też (co łączy się poniekąd z tą fajnością powyżej), bo w tych wiadomościach mogę czasami usłyszeć jak ktoś czyta to, co ja napisałem kilka godzin albo i minut temu. Fajnie jest tego słuchać ze świadomością, że kilka tysięcy a może i milionów ludzi w tym samym czasie słucha tych samych słów, które wyszły spod tych samych palców, które teraz piszą o tym jak fajne jest radio. I jeszcze fajne, jeśli nie najfajniejsze, jest to, że radio (a właściwie Radio) płaci mi za pisanie tego, co potem ktoś czyta. I nie, ten tekst nie jest sponsorowany przez mojego pracodawcę, piszę w dzień wolny, poza godzinami pracy i na prywatnym sprzęcie do pisania. Fajne radio jest (i to właściwie był pierwotny powód napisania tego wszystkiego co powyżej), bo oprócz fajnej (mniej lub bardziej) muzyki, oprócz gadania o tym, co wydarzyło się na świecie bliższym lub dalszym, ludzie mówią też w nim o swoich pasjach, o rzeczach, o których normalnie bym się nie dowiedział. To dzięki radiu, konkretnie Programowi Trzeciemu Polskiego Radia (chciałem wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to wpis sponsorowany), a jeszcze konkretniej dzięki wieczornej audycji o książkach puszczonej jakiś miesiąc (lub więcej) temu, teraz czytam książkę Ferdynanda Ossendowskiego "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów", którą jestem absolutnie ZA-CHWY-CO-NY. Gdyby nie tamta audycja nigdy bym po nią nie sięgnął i żyłbym w błogiej nieświadomości tego co tracę, a moje życie byłoby uboższe. Niby kiedyś nazwisko Ossendowski obiło mi się o uszy, ale nigdy nie byłem nawet blisko myśli, żeby coś tego autora przeczytać. A tamta audycja, poświęcona właśnie Ossendowskiego, jego twórczości, i temu dlaczego ta twórczość została przez PRL całkowicie wyparta ze świadomości Polaków, sprawiła, że Ossendowski szybko wskoczył na szczyt mojej listy "do przeczytania".
Okazało się, że jego ebooki są dość łatwo dostępne, co skończyło się tym, że od tygodnia czytam o jego podróży, przez Syberię, Mongolia, o jego ucieczkach przed bolszewickim terrorem, o dobrych i złych ludziach, których spotkał na swojej drodze przez Azję, o miejscach, do których pewnie żaden Europejczyk nigdy przed nim nie dotarł, o sposobach przetrwania w głuszy, o klimacie zabijającym lub hartującym ludzi na kamień, o niebezpieczeństwach, o sytuacjach, które wydają się nieprawdopodobne. Czego w tej książce nie ma… Jestem dopiero w połowie, a już czuję jakbym z Ossendowskim przebył połowę Azji i czasami tak jak on czuję się zmęczony, kiedy zapadał się po szyję w śniegi na mongolskich stepach albo po pas w błoto na syberyjskich bezdrożach. Tak samo jak on nienawidzę bolszewików depczących mu po piętach i czyhających na najdrobniejszy błąd każdego dobrego człowieka. Wydaje się, że Ossendowski pisze suchym, reporterskim językiem, ale jednocześnie ten język jest tak plastyczny i pełen treści, że czasami ma się wrażenie, że czuć w nim i przenikający do szpiku mroźny wiatr i słodycz pitej w jurcie herbaty i ten wiatr pędzący stada jaków przez tybetańskie przełęcze. Jestem dopiero w połowie książki, a już wiem, że po pierwsze to nie będzie moja ostatnia książka Ossendowskiego, a po drugie będzie to jedna z lepszych książek tego roku w mojej tegorocznej biblioteczce (no chyba, że kolejne książki Ossendowskiego okażą się jeszcze lepsze). Tak, radio fajne jest. I pewnie jeszcze parę, albo paręnaście, powodów by się znalazło, ale na dziś starczy. Tak naprawdę, słuchając radia teraz coraz więcej, wracam poniekąd do czasów młodości, kiedy słuchałem go niemal bez przerwy. No, z przerwami na słuchanie kaset z Walkmana, a potem płyt z Discmana. Teraz na płyty trochę nie mam czasu, ale na radio parę chwil się znajdzie. Bo ono fajne jest.

Komentarze

  1. Radio BYLO fajne! Szczegolnie Trojka, teraz zatrudniaja tam znajomkow SamuelaP a wywalaja, albo zmuszaja do odejscia prawdziwe Gwiady. W tym "niesponsorowanych" wychwalaniu radia jest Pan tak wiarygodny jak Pana zona w polecaniu diet i wcielaniu sie w role cnotliwej katoliczka az do nocy poslubnej. Zenada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog jest prywatny i mąż może pisać o swoich subiektywnych odczuciach.
      Zaiste można nie czytać :)
      Co do mnie, ciężko dziewicą iść do ślubu z pięcioletnim synkiem u boku.
      Co do diet i nadwagi, nie zaglądam nikomu w diagnozę proszę pani.
      Ciekawy komentarz, dziękuję że znalazła pani czas na niego, mam nadzieję, że już pani ma lepszy nastrój. Serdeczności i pozdrowienia
      Żona Fu

      Usuń
    2. Panno Zuzomoll, mam takie niejasne przeczucie, że nie zrozumiałaś o czym piszę. Ewentualnie zrozumiałaś, ale wolałaś pojechać osobistą wycieczką niż użyć jakiekolwiek argumentu. Cóż... nie ma z czym dyskutować,

      Usuń
  2. Czytam Was od lat, glownie dla tej hipokryzjii, skomentowalam pierwszy raz.

    Co do diety to:
    https://mir.info.pl/news/207/jedz-zdrowo-zawsze-nie-od-swieta

    Co do efektow to:

    https://www.youtube.com/watch?feature=youtu.be&v=zonHfUJGK7o&fbclid=IwAR1b-kpn9fyyigdX2EO7vXaH62k07nzVr5SNNZy7th9JkBwvbgKMzsGzex8&app=desktop

    "Co do mnie, ciężko dziewicą iść do ślubu z pięcioletnim synkiem u boku."
     
    ..oraz z mlodsza corka, kazde od innego partnera -zapomniala Pani o corce? Trudno w tej sytuacji mowic o sobie ortodoksyjna katoliczka i publicznie kreowac sie na kogos zyjacego bardzo poboznie. Cos jak kampania "Wiernosc jest sexi" w wykonianiu Dominiki Chorosinskiej :) Lepiej  byloby siedziec cicho w kwestii zycia wedlug X przykazan.

    Piszecie Panswto w publiczy blog, trzeba sie liczyc z komentarzami, rozwniez krytycznymi. Naprawde nie uwaza Pani, ze czlowiek z taka otyloscia nie tylko wlasna, ale calej rodziny nie powinien  raczej milczec w kwestii skutecznego odchudzania sie zanim da dobry przyklad? Nie chce mi sie teraz szukac tego zdjecia, ale zaraz po tym madralinskim w tonie artykule wkleila Pani na bloga zdjecie jak wcinacie wielkie lody z bita smietana w ilosci dla slonia.....slub z dwojka dzieci u boku pomine laskwaym milczeniem. W tym moim komentarzu glownie chodzi o ten gigantyczny dysonans miedzy tym o czym piszecie, jak probujecie sie pokazac a tym jak realnie zyjecie, w skrocie o..... hipokryzje. Irlandia jest uslana takimi przypadkami, jakos mnie nie dziwi, ze blisko Wam do Slotwinskich :)

    Pozdrowienia dla wujka Samuela, praca w radio na pewno jest fajna, kazdy moze ja dostac, jesli ma odpowiednei kwalifikacje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff
      Na szczęście pani mnie z kimś pomyliła :)
      O dysonansie moglibyśmy mówić gdybyśmy się znały.
      Serdeczności
      Iwka

      Usuń
    2. Polecam gorąco pani Zuzamoll sprawdzenie faktów, zanim zacznie się pisać publicznie. Bo można się mocno ośmieszyć.
      Ewentualnie polecam nie wierzenie w plotki.
      Co w zasadzie na jedno wychodzi.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro