Przejdź do głównej zawartości

Z hukiem w 2020

Ładny nam nastał rok. Taki okrągły z nazwy. I pełen nowych znaczeń i nadziei. I na pewno przełomowy.

Chociaż dla nas trudniej będzie chyba w najbliższym czasie o rok bardziej przełomowy niż ten, który właśnie się skończył. Taki niepozorny 2019, a jednak dla nas był rokiem wyjątkowego znaczenia. Szczególnie jego druga połowa obfitowała w dość nieoczekiwane i gwałtowne zdarzenia, które doprowadziły do tego, że z Futraków Irlandzkich staliśmy się Futrakami Polskimi. Osiedliśmy na wiosce, a pięknym, płaskim, polskim Mazowszu - w odróżnieniu od też pięknego, acz pociętego wzgórzami i dolinami czy nawet klifami, południowego wybrzeża Irlandii. To chyba najważniejsza zmiana w naszym życiu, bo cóż może być równie ważnego jak przeniesienie całej rodziny i całego dobytku (jakikolwiek by on nie był) o prawie 1900 kilometrów i wskoczenie w zupełnie nową rzeczywistość? Możliwe, że narodziny dziecka, a szczególnie bliźniaków, czy trojaczków, byłyby równie (lub bardziej ) przełomowym wydarzeniem, ale nic takiego się nie wydarzyło i na razie na takie przypadki się nie zanosi, więc uznajmy, że przeprowadzka do Polski była najważniejszym wydarzeniem w futraczym życiu w roku 2019.
Ale przecież nie jedynym.

Zanim do tego doszło, spore zmiany dotknęły też naszych dzieci. Najpierw Franek wrócił do Polski przecierać nam szlaki. Potem Zuzka poszła do gimnazjum, co było już dla nas mniejszym szokiem po doświadczeniu pójścia Franka do gimnazjum kilka lat wcześniej. A parę dni później nasza najmłodsza Dośka poszła do szkoły, na razie tylko do zerówki (zwanej w Irlandii Junior Infants), ale zawsze. Wprawdzie długo się nie nachodziły do nowych szkół, ale zawsze to było dość poważne przeżycie w ich krótkim przecież jeszcze życiu.

Dla mnie osobiście najważniejsze wydarzenie ubiegłego roku to rozpoczęcie pracy w Polskim Radiu. Jak się okazuje moje umiejętności i doświadczenie w układaniu liter i zdań we właściwej kolejności komuś się jeszcze przydadzą, a nawet są tacy, którzy są chętni zapłacić mi za to jakieś pieniądze. Trudno się było oprzeć i w ten sposób od października piszę wiadomości, które można potem usłyszeć w stacjach Polskiego Radia. Oczywiście, nie są to arcydzieła literatury, ani nawet nie perełki dziennikarstwa, ale wcale mnie to nie martwi. Mam pracę, którą lubię, za którą dostaję pieniądze i jeszcze do tego bajerancką przepustkę do budynku, do którego nie każdy może wejść. W porównaniu do ostatnich dwóch i pół roku, kiedy wskutek wypadku nie pracowałem i coraz bardziej się frustrowałem, że nie ma dla mnie pracy i płacy, rok 2019 przyniósł pewną miłą odmianę. A na plus poczytuję sobie fakt, że jeżdżąc do pracy pociągami mam czas na poczytanie książek, posłuchanie muzyki, a czasami na zwykłe pogapienie się w okno i zaplanowanie tego, co trzeba jeszcze zrobić w naszym nowym domu.

Właśnie... dom...
W roku 2019 po raz pierwszy w życiu staliśmy się właścicielami domu. Takiego pełną gębą i naprawdę wspaniałego. Takiego, który swobodnie pomieści nas i do tego licznych gości. Takiego, gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie, a który ma też miejsce dla nas wszystkich wspólnie i razem. Takiego, który stoi na uboczu, w ciszy i głuszy, a z którego jednocześnie do cywilizacji dojeżdża się sprawnie i szybko. Wiem, wiem.... nie ma domów idealnych, ale ten, w którym mieszkamy bardzo mocno zbliża się do ideału. Przynajmniej dla nas.

Z ważnych wydarzeń ubiegłego roku, w kolejności zupełnie przypadkowej... Pierwsza Wigilia u nas z całą rodziną mieszczącą się za stołem, pierwszy mój trening strzelecki, na którym okazało się, że jestem całkiem niezły w strzelaniu z wielkiego Magnum, pierwsza od 13 lat możliwość "wpadnięcia" do rodziców czy rodzeństwa na kawę, obiad czy na zwykłe pogaduszki, doświadczenie życia bez samochodu, znacznie bardziej intensywne doświadczenie przeprowadzki 13-letniego dorobku (żeby nie powiedzieć urobku) irlandzkiego do Polski i pakowania, a potem rozpakowania dziesiątek pudeł i pudełeczek (część nadal oczekuje na swoją kolej skrzętnie ukryta w tajemnych miejscach naszego domostwa), blaski i cienie posiadania kota (niestety ze względu na moje uczulenie jedynie zewnętrznego). No i jeszcze były fantastyczne wakacje połączone ze zwiedzaniem tego i owego, udział naszych córek w festiwalu Waterford Walls (młodszych jako małe hostessy, starszej jako asystentki artystki), występy muzyczno-wokalne Zuzki (i czasami Iwki), wzloty i upadki Franka i jeszcze tysiące innych ważnych wydarzeń, które ten rok ukształtowały.
Z takich mniej radosnych.... konieczność pożegnania z przyjaciółmi w Irlandii (mając nadzieję, że nie oznacza to zerwania kontaktów, bo wiecie... mamy duży dom, a samoloty latają nadal), wyrwanie młodszych dzieci, szczególnie Zuzki, spośród ich przyjaciół i znajomych, oddalenie od morza i gór, i ogólne lekkie zdziwienie rozmiarami Polski, w której mamy takie wrażenie, że wszystko jest daleko, nawet jak ludziom mieszkającym tutaj wydaje się, że jest blisko. No i pierwszy rok bez Wintervala, albo pierwszy Winterval bez nas - trochę nam brakowało pierniczenia i tej atmosfery, na tyle bardzo, że nie omieszkaliśmy w domu upiec pierniczków.

No i chyba jedna z największych tegorocznych zmian - Sylwester spędzony w łóżku na śpiocha, bo o 4:30 trzeba wstać do pracy. W końcu te wiadomości dla radia same się nie napiszą, nie? Od czasów dzieciństwa to pierwszy taki mój przypadek, a od czasu pamiętnego Sylwestra spędzonego z ówczesną "jeszcze-nie-zoną" to pierwszy raz kiedy nie wypiłem ani kawałka szampana, ani innego alkoholu. Jeszcze nie wiem, czy taki ewenement zaliczyć do pozytywów czy negatywów.
Zanim świat się obudzi i to przeczyta, mam jeszcze parę chwil na zastanowienie się.
A tymczasem do poczytania w nowym roku, oby częściej niż w ubiegłym.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub