Dziś tak na szybko dwie scenki z życia maluchów. Scenka pierwsza. Dziewczyny idą spać. I gadają o tym jak dzień wcześniej nocowaly u koleżanki. Nie było to calkowicie bezbolesne nocowanie, bo dialog wyglądał tak: Helka: Ja płakałam. Dosia: Ja też Helka (po małej chwili zastanowienia): Przybij piątkę. Trudno było nie parsknac śmiechem. Scenka druga. Pora poobiednia, siadamy na herbatę, kawę, wodę z sokiem, czy co tam kto lubi. Dosia tradycyjnie pakuje się tacie na kolana. I zupełnie nie tradycyjnie bierze do ręki stojący przy fotelu krucyfiks. Rzuca na niego okiem, w którym dostrzec można przebiegły błysk. I jakby nigdy nic zaczyna śpiewać: "If you're happy and you know clap your hands... No, clap your hands!" Tata w tej chwili parska śmiechem, tym bardziej perlistym, bo Jezus na krucyfiks wygląda właśnie tak: Przebiegłego błysku w oku Dosi nie udało się uchwycić. Ze śmiechu nie byłbym w stanie utrzymać komórki w ręku. To tyle na dziś. Dziękuję za uwagę ...
Futraki jakie są każdy widzi