Tak bardzo chciałbym, żeby doba trwała nieco dłużej, żebym nie musiał tyle spać, albo żeby mieć dodatkowy dzień tygodnia na sprawy zaległe. Przez ostatni miesiąc tych zaległych właśnie zgromadziło się tyle, że czasami trudno się zdecydować w co przysłowiowe ręce włożyć. A miesiąc był intensywny... bo to najpierw do Polski, potem na szkolenie, potem goście do nas... a przedtem nie było wcale mniej intensywnie, bo albo babcia, mama i teściowa w jednej osobie nas nawiedzała, a to my nawiedzaliśmy innych. I generalnie trochę nam się czas i rodzina zdestabilizowała, może nie jakoś dramatycznie, ale wyraźnie. Od kilku dni wracamy do normy. Dzieci regularnie i coraz bardziej punktualnie wstają do szkoły. Obiady jadamy razem o stałej mniej więcej porze. Dobranocka przeważnie jest oglądana koło 19, jak za starych dobrych czasów. I dzieci grzecznie kładą się do łóżek, wysłuchują bajek, pogadanek albo piosenek, by parę chwil potem spać snem sprawiedliwego i dać rodzicom nieco wieczornego wytchn...
Futraki jakie są każdy widzi