Zostały jeszcze dwa tygodnie. 14 dni do chwili kiedy w pełni i w komplecie przeniesiemy się do Polski. Nieco ponad 300 godzin do chwili, kiedy dziewczyny dołączą do chłopaków i dotrą do Gabryelina, na naszą małą wieś, która mamy nadzieje będzie równie gościnna co niewielkie irlandzkie miasteczko, które było naszym domem przez 13 lat. Nie da się ukryć, że tęsknimy. Każdy z osobna i wszyscy razem. Dni jakby się wydłużały (chociaż przecież wraz z nastaniem jesieni coraz bardziej się skracają). Tygodnie ciągną się niemiłosiernie i zdają się nie mieć końca. Ten dzień nastąpi, wiemy to wszyscy, ale na razie trudno jest wracać do pustego domu. Do ścian, których jeszcze nie rozpycha radosny krzyk naszych maluchów, albo żonine wołanie na obiad. To nie jest tak, że jakoś smutno mi wyjątkowo. Jest mi tęskno. Bo przecież przez te ostatnie lata nie rozstawaliśmy się na tak długo. Nie było takiego czasu, kiedy nie widzieliśmy się przez tyle długich dni. Nie znałem czegoś takiego jak cichy i pusty ...
Futraki jakie są każdy widzi