Przejdź do głównej zawartości

Jest na sześcioro!

Była już z nami od kilku miesięcy, ale nie znaliśmy jej osobiście. Dopiero w środę o 10:05 mieliśmy okazję przywitać się z zupełnie nowym człowiekiem - panną Dorotką Wiśniewską.

Zatem poznajcie ją i wy:
Dzień dobry, mówcie mi Dośka!
Co tu wiele mówić, podobnie jak całe jej rodzeństwo, jest śliczna i już bardzo kochana. Takie trzy i pół kilo szczęścia w ciele małego dziecka.

Jak możecie się domyślić, jesteśmy ogromnie szczęśliwi i dumni jako rodzice takiego bobasa. A dzieci starsze stają na wysokości zadania i wydają się równie szczęśliwe. Helka kiedy tylko widzi Dorotkę, woła z przejęciem coś na kształt: "Dzi dzi dzi tu tu!", Zuzka najchętniej cały czas trzymałaby najnowszą siostrę na rękach i śpiewała jej "Ta Dorotka...", a Franek z dziecięcą (co przy jego nastolatkowych gabarytach wygląda zabawnie) radością rozczula się nad małymi dosinymi rączkami i nóżkami.

Jest jeszcze z nami babcia, bez której trudno byłoby ogarnąć narodziny Dorotki i opiekę nad resztą towarzystwa. Jest równie zachwycona nowym futrakowym nabytkiem co cała reszta.

No i jak to mówią tubylcy, "last but not least", są rodzice tego małego cudu, ze szczególnym wskazaniem na rodzica numer 1 czyli Iwkę, co to najpierw ponosiła Dośkę w brzuchu (chwilami nie było łatwo), potem dzielnie wydała ją na świat a teraz głaszcze, karmi i dogląda nieustająco. A rodzic nr 2? Puchnie z dumy i radości i codziennie rano jak na skrzydłach leci do szpitala, żeby swoje dwie dziewczynki powitać. I dziś też poleci.

A wy zadowólcie się tymczasem garścią zdjęć.









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzieja umiera ostatnia

"Kończy się tydzień, nie ma nadziei, że następny coś jeszcze zmieni..." zaśpiewał w roku 1988 słynny zespół Kult. W obecnej sytuacji wiele osób zmienia "tydzień" na "rok" i mocno pesymistycznym wzrokiem patrzy w bliższą czy dalszą przyszłość. A przecież nadzieja to jest jedyna co nam jeszcze pozostało po tym 2020 roku, który miał być taki pięknie jubileuszowy, okrągły i pełen fantastycznych wydarzeń. A okazał się jednym z tych, o których mówi "stare chińskie przekleństwo" - Obyś żył w ciekawych czasach. Niewątpliwie czas zarazy jest bardzo ciekawy. I niewątpliwie starzy Chińczycy mieli rację w ten sposób przeklinając swoich wrogów. Ostatnie 12 miesięcy (a nawet nieco mniej, zważywszy, że koronawirus dotarł do nas w okolicach wczesnej wiosny) przemodelowało w zasadzie wszystkie podstawy naszego życia i zmieniło nas na tylu poziomach, że aż trudno tutaj wszystkie te aspekty wymienić. Gospodarczo Europa prawie leży na łopatkach. Społecznie jesteśmy ...

Popolitykujmy

Kilka dni temu jechałem ze znajomym w dłuższą drogę i była okazja do pogadania o tym i owym. Takie trochę "nocne Polaków rozmowy" tyle że rano i w samochodzie, więc bez procentów. Tematów było dużo, ale oczywiście w końcu zeszło na politykę. Bo jakże by to było tak bez polityki w polskim gronie. A skoro polityka to wiadomo... narzekanie i psioczenie na polską, pożal się Boże, klasę polityczną, która z klasą to może ma wspólną jedynie nazwę, ewentualnie konto na "Naszej Klasie". I tak w trakcie głośnego zastanawiania się nad powodami obecnego spsienia, czy mówiąc delikatniej, zepsucia sceny politycznej skrystalizowała mi się taka myśl, która od dawna chodziła mi po głowie. Padło pytanie znajomego, dlaczego w latach 20-tych wszystkie, lub niemal wszystkie ważne parti...

6 lat później...

6 lat temu była niedziela i był to ostatni dzień wakacji dla Franka. W poniedziałek poszedł do nowej szkoły, poznał nowych kolegów i koleżanki, a my w lekkim stresie zastanawialiśmy się jak to będzie, jak sobie poradzi, jak chociażby się porozumie, bo przecież szkoła była irlandzka, a Franek prawie słowa po angielsku nie umiał. Oczywiście okazało się, że sobie poradził, po kilku godzinach wyszedł z klasy z uśmiechem i następnego dnia chciał wracać. No i do dziś nie wiemy kto przeżył większy stres, my czy on. Tak w skrócie wyglądał jeden z tych naszych "początków", kiedy 6 lat temu stawialiśmy pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi jako imigranci. Ten właśnie dzień często mi się przypomina, kiedy teraz z tej samej klasy, w której Franek zaczynał przygodę ze szkołą w Irlandii, obieramy Zuzkę. Wtedy siedziała jeszcze w brzuchu u mamy zupełnie nieświadoma swojej przyszłości. Podobnie zresztą i my tej przyszłości byliśmy nieświadomi, nie mieliśmy pojęcia o tym co będziemy robić, gd...