Zapakowaliśmy nasze pociechy, dołożyliśmy kolegę Zuzki i pełnym samochodem (pełnym ludzi i śmiechu) pojechaliśmy na jeden z ulubionych placów zabaw, ten w Passage East. Chciałem zrobić dzieciakom parę zdjęć, ale rozbawione umykały zbyt szybko. Dopiero chwila popasu w postaci ciastek zatrzymała cała czwórkę na dłużej niż 5 sekund. Potem było już tylko szaleństwo, najpierw na placu zabaw, a potem jeszcze nad rzeką, która została obrzucona kamieniami w ilości nieprzyzwoitej. Chcąc uniknąć całkowitego zablokowania rzeki (bądź co bądź, ważnego szlaku żeglugowego) stosem kamieni czym prędzej zgarnęliśmy naszą gromadę i zapakowaliśmy do samochodu, by po powrocie do domu być świadkami tego jak świeże powietrze dobrze działa na tempo zasypiania. Polecamy. PS. Gdyby ktoś był ciekaw, dlaczego Franek nie zajada na zdjęciu ciastek, spieszę z wyjaśnieniem - po pierwsze, unika cukru i słodyczy, po drugie, właśnie łapał Pokemony.