Znaczy nie bezpośrednio mi, tylko Dośce, która uwielbia na boska spacerować po trawie. A że trawy na Zielonej Wyspie sporo, więc ma równie spore pole do popisu. Poniżej przykład bosego biegania po trawie, akurat z ostatniego weekendu, z festynu w Mount Congreve. Generalnie tak się jej spodobało, że nie chciała tego kawałka trawy zostawić i kręciła się po nim w kółka uciekając tacie we wszystkie strony. W końcu trzeba było ją ręcznie ewakuować i przenieść w inne miejsce, które okazało się równie dobre do deptania bosymi stopkami.
A tak na marginesie, od dziś mamy w domu przedszkole, bo w odwiedziny wpadły koleżanki (plus kolega) Zuzki i zostają do jutra. Będzie wesoło :)
Komentarze
Prześlij komentarz