O powiedzeniu "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" wcale nie pamięta się na fajnych wakacjach. Wróciliśmy z trzydniowych leniuchowań. Zwiedzalismy sławetne ostatnio Enniscorthy. Sławy dodał mu film "Brooklin",podobno mający szansę na Oscara. Miasto słynie z zamku, z bitwy na Vinegar Hill, i tego ostatniego filmu. Są też tam festiwale, jeden nawet godny uwagi festiwal tańca. Hotel mieliśmy wyhaczony po taniosci, za jakieś 70% ceny, całkiem zacny. Pokoje wygodne, choć łóżka już nam w ogóle nie pasują. Nawet te cokolwiek by to nie znaczylo "hipnotic" (?) ... Wszystko za miękkie dla kogoś kto śpi na podłodze :)
O ile my wlasnie uporalismy się z praniem po tej wyprawie,starszaki jutro przywiozą nowe z biwaku zuchowego. Zuchenka się Zuzanna i druh* eF odwiezieni zostali w siną dal. Jutro ta dal znowu będzie naszym udZiałem,bo na abarot* dzieci przywieziemy.
A o suplement aż się prosi, panie Futraku. Suplement zdjęciowy,ma się rozumieć.
* Edit: byki
* Edit: byki
Oj, zardzewiał Wam ten rosyjski już, zardzewiał ;) "druh" a nie "druch" (od rosyjskiego "друг") i nie "abarot" tylko "na abarot" ("наоборот"). Czuj duch! ;)
OdpowiedzUsuńOjojoj, skurucha :( Przyjmuje na klatę. Dziękuję i poprawiam!
OdpowiedzUsuńNa domiar tego, tej "skruchy" nie mogę edytować, przez co mi nieswojo w obliczu takiej kompromitacji... :(
OdpowiedzUsuń