Zupełnie niespodziewanie w moją niedzielę, czyli wtedy kiedy wszyscy normalni ludzie mają wtorek, trafił nam się wyjazd do Wexford. A skoro już wypiliśmy kawę w miłym towarzystwie, wypadało kontynuować miły dzień i zabrać dziewczyny na jakąś wycieczkę.
I tak trafiliśmy do skansenu pod Wexford, który widzieliśmy już kiedyś, ale który od tamtego czasu rozrósł się poważnie i wzbogacił znacząco.
3-godzinny spacer każdemu dał się we znaki, ale wszyscy wrócili zadowoleni. Szczególnie że można było odpoczywać po drodze, między innymi w rekonstrukcji wczesnochrześcijańskiego kościoła, którego grube na półtora metra ściany skutecznie chroniły przed upałem.
A więcej zdjęć i coś niecoś o samym skansenie - już niedługo.
Komentarze
Prześlij komentarz