Przejdź do głównej zawartości

Wyjechali na wakacje...

Dzielne uśmiechy przed wyjazdem
Nie, no w zasadzie to ani na wakacje, ani wszyscy nasi podopieczni. I do tego już wrócili.
Bowiem ubiegły weekend nasze dzieci starsze wybrały się ze swoimi zastępami - harcerskim i zuchowym - na trzydniowy biwak w góry Wicklow. A rodzicom zostawili małą Helenkę i trochę obaw czy wszystko będzie w porządku, szczególnie że dla Zuzki był to pierwszy taki wyjazd i trochę łez popłynęło jeszcze zanim nadszedł dzień wyjazdu.

Na biwaku jak to na biwaku, zabawy było co niemiara. Konkursy, wycieczki, rajdy i takie tam. Pewnie jeszcze nie o wszystkim dzieciaki zdążyły nam opowiedzieć.
Najważniejszego jednak dowiedzieliśmy się zaraz po powrocie. Otóż Franek złożył harcerską przysięgę i z biwaku wrócił z krzyżem harcerskim. Dumnie teraz wypina pierś. Równie dumnie jak dumni są z niego rodzice.
"Za chwilę wsiadamy do autobusu, i wcale się nie martwimy"
Zuzka przywiozła, oprócz postanowienia że za rok też pojedzie na biwak (już bez łez), nową sprawność związaną ściśle z tematem przewodnim biwaku, czyli "Akcją pod Arsenałem". Poznała historię Alka, Zośki i Rudego, nauczyła się robić nosze z harcerskich chust i opatrywać drobne rany. I to wszystko w wieku zaledwie 7 lat.
Dziadków i czytelników o słabszych nerwach spieszę uspokoić, że obawy okazały się całkiem bezpodstawne. Zuzka okazała się dzielną zuchenką, a Franek stanął na wysokości zadania i w trudnych chwilach pocieszał siostrę.

A co robili rodzice tak cudownych dzieci? Opiekowali się oczywiście Helką i tęsknili za starszakami.
W sobotę najpierw się lekko zmartwili pojazdem rodzinnym odmawiającym współpracy, a potem przekuli ten przypadek na wyprawę do znajomych.

W poniedziałek zahaczyli o tradycyjną paradę Św. Patryka, a potem lokalny pub, by następnie niecierpliwie czekać przyjazdu dzieci. Iwka jeszcze zaliczyła występ niejakiego Pazury Cezarego (zna ktoś?), a wymęczone dzieci zaliczyły zwałkę do łóżek.
Helka dzielnie śpi pod pomarańczowym
kocem, a rodzicom napotkany pan
robi zdjęcie
A w niedziele korzystając z samochodu unieruchomionego w warsztacie, wsiedli do autobusu i po 20 minutach wysiedli nad morzem, by spędzić tam kolejne kilka godzin pijąc kawkę, idąc plażą tak daleko jak jeszcze nigdy dotąd, zmagając się z wiatrem, nosząc Helkę, potykając się o kamienie i robiąc zdjęcia by na koniec zjeść lekki obiad, popić piwem (ja) i herbatą (Iwka) i wysmagani wiatrem wrócić przed domowy kominek.

A od wtorku codzienność wróciła na swoje tory. I tylko czekamy na więcej wiosny tej wiosny, żeby jakieś wycieczki z naszą parą harcersko - zuchową uprawiać. Bo i samochód wrócił do formy i zapału wycieczkowego w dzieciach nie możemy utracić.

"Tato! Nie chcę na barana! Natychmiast mnie zdejmij!"

Helka delektowała się darmowymi goframi roznoszonymi przez miłą kelnerkę w Moe's Cafe nad samą plażą

Okazało się, że najlepiej spaceruje się po plaży podczas odpływu, bo kiedy wody przybywa trzeba szybko się ewakuować na suchy i bardziej grząski piasek, którego kółka wózka nie polubiły

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub