Przejdź do głównej zawartości

grudzień zajęty był

Można w zasadzie powiedzieć, że cały grudzień przepierniczyliśmy. Może nie aż tak jak rok wcześniej, ale jednak. W mieście mieliśmy zimowy festiwal Winterval, a wśród atrakcji znów znalazła się Wioska Św. Mikołaja, gdzie między innymi warsztaty piernikowe miały miejsce. A pierwsze skrzypce w warsztatach zagrała Piernikowa Baba, prywatnie moja żona i mama moich dzieci. To jej tajemny przepis na ciasto piernikowe oraz zapach wydobywający się z pieca piekącego pierniczki ściągały dzieci, młodzież i dorosłych, którzy chętniej niż rok temu zakasywali rękawy i wałkowali, wycinali i dekorowali na potęgę.

Ogólne zadowolenie, uśmiechy i lukier zlizywany bezpośrednio z pędzelków lub z ciepłych jeszcze pierniczków wskazywały, że warsztaty to jest coś co lubią ludzie w każdym wieku. Najmłodsi uczestnicy mieli jakieś 2 latka i ledwo jeszcze trzymali wałki w rękach, najstarsi liczyli sobie jakieś 40 wiosen i ledwo ukrywali dziecięcą radość ze wspólnego pierniczenia.

Cóż, pomysł na piątkę z plusem (a nawet na szóstkę po reformie), a za pomysł pochwały należą się znów żonie mej osobistej. Okazało się, że dzieciaki wracały po dwa-trzy razy i że niektórzy przyjeżdżali spoza Waterford tylko po to, by upiec rodzinnie pierniczki. Pytań o przepis na ciasto było co niemiara, ale Iwka była niezmiennie twarda i broniła sekretu własną piersią (czyli zdecydowanie i skutecznie). Oznacza to tyle, że za rok znów możemy się spodziewać tłumów złaknionych pierniczków, bo niby te z iwkowego przepisu mogą przetrwać i rok, ale osobiście nie znam nikogo, u kogo tak długo przetrwały. Najczęściej są jedzone albo jeszcze w drodze do domu (stąd konieczność powtórzenia wizyty na warsztatach) albo przy najbliższej herbacie.

Sama Wioska Św. Mikołaja zyskała w tym roku nowy wymiar i to pod wieloma względami. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe atrakcje. W zasadzie wszystko oprócz pierniczków było nowe. I w zasadzie w większości lepsze, a na pewno mniej męczące. Dzięki ludziom, którzy otwierali i zajmowali się Wioską poza godzinami warsztatowymi mieliśmy nieco spokojniejszą głowę. A dzięki nieocenionej Babci Eli mieliśmy tę głowę jeszcze spokojniejszą, bo mniej zajętą dziećmi naszymi osobistymi.

Oczywiście nie cały czas było słodko i lukrowo, mimo ton lukru wylanego na pierniczki, ale cóż... rok wcześniej była nas czwórka i dogadać się było łatwiej. W tym roku było nas chyba ze trzy razy więcej i czasami komunikacja szwankowała, a nie zawsze da radę dotrzeć do każdego z tym samym przekazem. Co więcej ten sam przekaz może być różnie interpretowany przez różnych ludzi. I jeśli przy czworgu łatwiej jest wyjaśnić nieporozumienia, to przy ponad dziesięciu - znacznie trudniej i owa trudność rośnie wykładniczo (kiedyś taki mądry wyraz podłapałem i zawsze chciałem go użyć w zdaniu:) ). Cóż... tak bywa i już zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, że nie każdy rozumie słowo mówione i nie każdy gotów jest zająć się tym co trzeba, a woli zajmować się tym czym nie trzeba. Cóż... ludzie pozostaną ludźmi, a my będziemy się nadal dobrze bawić.

A sam Winterval? Chyba jeszcze fajniejszy niż rok temu. "Chyba", bo tego poprzedniego praktycznie nie widzieliśmy z racji 100% zajętości w ówczesnej Wiosce, więc trudno porównać z tegorocznym, z którego też jedynie urywki zobaczyliśmy. Z relacji Zuzki, Franka i Babci (Helka nie wyraziła zdania) wynika, że było dobrze, bardzo dobrze, a nawet fantastycznie. I istnieje szansa, że za rok Winterval wróci do miasta, a Wioska z pierniczkami wróci na Winterval.

I jeszcze rzut oka na ruchome obrazki z Wioski Św. Mikołaja:



Co więcej, dzięki Jarkowi Bugalskiemu, trafiliśmy nawet do TV Polonia i można to zobaczyć tutaj.

A od 1 stycznia wracamy do normalności, bo przecież nie samymi imprezami człowiek żyje. Zwyczajności też czasami w życiu potrzeba, nie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro