Przejdź do głównej zawartości

Pierwsze razy

W zasadzie to co napiszę za chwilę powinienem napisać już tydzień temu, ale... brak czasu, brak weny, przebrzydłe lenistwo... stara śpiewka.

Poprzedni weekend z wielu względów był pełen "pierwszych razów".
Franek po raz pierwszy wyjechał na harcerski biwak, na cały przedłużony weekend, a my korzystając z mniejszej liczby Futraków do ogarnięcia po raz pierwszy w Dniu Św. Patryka wyjechaliśmy z Waterford i paradę przeżyliśmy w Cork.

Frankowy biwak szykowany był już od dawna, a od jeszcze bardziej dawna cała drużyna harcerska w Waterford przygotowywała się do wspólnego wyjazdu. W piątkowe popołudnie ponad 30 dzieci wsiadło do autobusu i żegnane smutnymi, ale dumnymi spojrzeniami rodziców i rodzeństwa, ruszyło do ośrodka w Mount Mellary, by tam spędzić niezapomniany weekend.
W tym samym miejscu ci sami rodzice 3 dni później odbierali zgoła inne dzieci. Wymęczone nocnymi wartami i rajdami tak, że zasypiały niemal na stojąco, a jednocześnie szczęśliwe i gotowe choćby zaraz wracać na biwak.
Trochę więcej szczegółów przeczytacie w artykule Michała Kaliskiego, a z refleksji osobistych napiszę tyle, że harcerstwo trafiło się nam (a raczej Frankowi) w doskonałym momencie. Sam nigdy harcerzem nie byłem, ale widzę, że bycie nim naszemu 13-latkowi przynosi same plusy, kształtuje zainteresowania, tworzy nowe przyjaźnie "hartowane" na biwakach właśnie, daje umiejętności, których nie-harcerze nie posiądą i wreszcie uczy dyscypliny, która w wieku, kiedy hormony zaczynają buzować w głowie, z pewnością się przyda.
Frankowe zdjęcia z frankowego biwaku czekają jeszcze w aparacie, ale pewnie jakoś niedługo sam się nimi pochwali.

A reszta Futraków? Pozbawieni najstarszego dziecka, a z najmłodszym jeszcze nie absorbującym prawie wcale, ruszyliśmy do Cork. Plan był taki, żeby odwiedzić znajomych (dzięki Agnieszko i Piotrze za gościnę) i zobaczyć inną niż waterfordzką paradę. Ale jak wiadomo niektóre plany są od tego, żeby brać w łeb i tak częściowo było z tym.
Odwiedziny oczywiście nastąpiły, rozbiliśmy nasz obóz w pracowni Niebiesko Mi, a w Dzień Św. Patryka ruszyliśmy na paradę. Jednak szybko okazało się, że wcale nie będziemy jej oglądać, a pójdziemy wraz z MyCork w paradzie. Mój plan robienia zdjęć maszerującym grupom szybko został skorygowany na rzecz robienia zdjęć widzom, z czego wyszło coś takiego:



Resztę zdjęć zobaczycie TUTAJ.
A jeśli ciekawi jesteście jak wyglądała grupa, w której szliśmy to zajrzyjcie TUTAJ.



W ramach planów, które biorą w łeb, czekała nas jeszcze niespodzianka w postaci Pidżama Party, czyli urodzin znajomej naszych gospodarzy, na które byliśmy słabo przygotowani w kwestii strojów. A ramach nieplanowanych planów, które biorą w łeb, mój pobyt na owym Pidżama Party (Iwka z Zuzką i dzieckiem wewnętrznym została w naszej bazie u Agi i Piotra), który miał potrwać dosłownie chwilę przeciągnął się karygodnie czego skutki przemilczę... :)
Potem już był tylko powrót do domu, powitanie z Frankiem, wieczorne wysłuchanie opowieści biwakowych i odsypianie intensywnego, "pierwszo-razowego" weekendu.

A żeby nie było że to jedyne nasze pierwsze razy ostatnimi czasy...
W tym roku po raz pierwszy nasz ogród zmieni się w ogród ziołowo-warzywny. Mamy nadzieję, że nie po raz ostatni. Zbieranie doniczek i innych pojemników trwa. Część nasion już wysiana i wykiełkowana w domu. Część wkrótce dojedzie z Polski (Dzięki, mamo!).
I w lato mamy zamiar żywić się zdrowiej tym co sami wyhodujemy. Chętnych zapraszamy na degustację, oczywiście jeśli do naszych roślin pierwsze nie dobiorą się ślimaki, prawdziwa plaga tutejszych ogródków.
No i z pierwszych razów czeka nas też Pierwsza Komunia Św. Zuzki. Ale to temat na inny wpis.

A na koniec jeszcze coś na lepszy nastrój i na poprawę pogody - wiosenny wierszyk Zuzki:

Komentarze

  1. To My dziekujemy za odwiedziny :) i zapraszamy ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Babcia i dziadek też dziękują za odwiedziny i za ... bilety ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro