Nadal dziś było lato. Lipiec tu meterologicznie podsumowano jako najzimniejszy od lat... dwudziestu czy nawet dłużej jakoś (Fu będzie wiedział, to sprostuje). Acz kilka chwil spędziłyśmy z córcią na naszym skrawku trawnika, wygolonego przez Tomsona. Mama straszyła słońce a córka oddawała się nowej pasji : ozdabia polityków brodami, kłami, katarem, okularami... Uważam Rze ciekawiej wygląda.
Zachmurzenie potem wykorzystano na prace w domu i w zagrodzie. Tata-Fu wypucował brykę a dziewczyny uszykowały(-śmy) wałówkę na niedzielna wyprawę.hm, w sumie czy wałówka (....północ wybiła! I to dosłownie! Dzwony słyszę!... to cidopiero!) to od woła nazwę wzięła? Jak tak, to prowiant niewołowy, i nie suchy bynajmniej.
Czas powrotu znajomych z wakacji więc wyskok popołudniowy był, a wcześniej pieklysmy guziki: połowę w gościnę i połowę wyjazdową.
Jutro będziemy w środku Irlandii. I takim na mapie i takim ... duchowym. Żeby ducha nie gasić, trzeba dokładać ciągle nieustannie do pieca :) Lepszy bowiem gorący.
Niniejszym dobranoc.
A! I nie podoba mi się pisanie z telefonu ... Nie mogę się ...rozwinąć, tekstu nie widzę, słownik mi wklikuje inne słówka niż ja chce. Na krótkie nitki jak najbardziej, facebookowe wrzutki itd. Na bloga klasycznej klawiatury i ekranu trzeba.
guziczki wygladaja bardzo smakowice a przez ostanie 2 dni w koncu poczulam lato :)
OdpowiedzUsuń