Przejdź do głównej zawartości

Nasze gierki

Są takie dni, które przechodzą do historii, są i takie, kiedy wydawałoby się, że nic ciekawego się nie dzieje, a jednak zapadają w pamięć. Może nie na zawsze, ale na długo. Są takie dni, do których chce się wracać, choć wrócić da się tylko w myślach, we wspomnieniach, czasami w zdjęciach. 
Jedną z takich chwil, do których często wracam jest wieczór kiedy pierwszy raz zagrałem w DiXit. Sześć osób na Łęgu, czyli rodzeństwo Gregorczyków plus mężowie i żona, gra na stole, wino w kieliszkach i zabawa na kilka dobrych godzin.
Ogólnie lubimy rodzinnie gry planszowe, ale mam wrażenie, że tamten wieczór to był jakiś przełom. Ogólnie gier mamy sporo w domu, ale od kiedy nabyliśmy DiXit, całą reszta najczęściej się kurzy i coraz rzadziej domaga się uwagi. DiXit ma tę niepodważalną zaletę, że możemy w nią grać z dorosłymi, z dziećmi, w parach, w grupach i zawsze jest fajna, i każda rozgrywka jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. W zasadzie przeważnie wystarczy, że pogoda za oknem nie sprzyja wyjściu na zewnątrz, a my mamy chwilę wolnego po obiedzie, czy przed wieczornymi obrzędami dobranocko-spaniowymi, by któreś z dzieci, albo my sami rzucili hasło: "Zagramy w DiXit?" Naprawdę rzadko się zdarza, by pytanie nie spotkało się z ogólnym aplauzem.
Gra ma jeszcze jedną zaletę. Tak naprawdę nie chodzi w niej o wygraną, tylko o granie. O to wymyślanie skojarzeń, o to obserwowanie, komu co się skojarzyło i dlaczego, o to zdziwienie, kiedy grając z dziećmi próbujemy iść śladami ich wyobraźni, o te chwile niezdecydowania, kiedy spośród sześciu kart wszystkie pasują i tryby skojarzeń zaczynają ostro pracować w głowie, o tę chwilę kiedy okazuje się, która karta jest tą właściwą. I tak naprawdę najmniej istotne w tej grze jest to przesuwanie króliczków po planszy (która sama w sobie zasługuje na całą garść pochwał), to "ściganie" się do mety, bo tak naprawdę to grać można w kółko, do upadłego, do chwili gdy miesza się już kto jest pierwszy, a kto ostatni.
I dobre są jeszcze partie kiedy gramy z kimś kto gra w DiXit pierwszy raz. Karty, które wydawałoby się znamy już na pamięć nabierają nowego znaczenia, a po pierwszych zachowawczych hasłach pojawiają się naprawdę nieźle zakręcone i dziwaczne. 
Wczoraj też grana była partyjka DiXit, Zuzka się coraz bardziej wyrabia, coraz lepsze hasła wymyśla, coraz bardziej pokrętnymi drogami jej myśli i wyobraźnia chadzają. I o to w sumie chodzi.
A już za niecały miesiąc gra będzie chyba aż furczała, bo przylatują państwo J., z którymi od dawna obiecujemy sobie liczne partie w DiXit, plus czasami jeszcze w coś innego. 
Razem z nimi wróci do nas synek nasz, już nie taki mały. Na razie jeszcze byczy się na wakacjach, zwiedza Polskę, spotyka tych i tamtych i czasami zdaje relację przez Skype'a, ale mam wrażenie, że już chciałbym nam opowiedzieć o wszystkim osobiście, przy poobiedniej herbacie, albo właśnie przy jakiejś grze.

Spostrzegawczy czytelnicy pewnie zauważyli jakie fajne kolory królików wczoraj wybraliśmy, ci mniej spostrzegawczy niech się przyjrzą. A dla wszystkich mamy pytanie konkursowe: Który królik był czyj?
Na odpowiedzi czekamy w komentarzach. A nagrodę jeszcze wymyślimy jakąś fajną.

Komentarze

  1. gra jest super bardzo mi sie podoba :) A krolik rozowy był Zuzi , zółty Iwy a Twój zielony :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub