Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2012
Wczoraj byłem na łyżwach z wujkiem i ciocią. Tata mi kupił bluzkę z Angry Birds. A niespodziewanie idę jutro też na łyżwy z koleżanką. Dzisiaj może tata mi kupi bluzę z futrem żebym nie chodził w bluzie i kurtce.  Nie mogę się doczekać do jutra ale dzisiaj było i będzie fajnie:)

Czas przez palce

Przecieka nam ten czas przez palce. I ten wielki Czas, przez który starzejemy się coraz bardziej, i ten mały czas przyziemny, który przemija niby powoli wraz z każdym dniem, a jednocześnie ciągle go brakuje. Od powrotu z Polski minęły już niemal dwa tygodnie, a my wciąż mamy wrażenie, że to było niemal wczoraj mimo, że tyle się od tamtej pory wydarzyło. Nie mamy prawie czasu usiąść i pogadać, nie mamy czasu dla siebie, nie mamy chwili, żeby poleżeć z herbatą i książką, nie mamy wolnych godzin i minut, żeby zagrać w cokolwiek, albo chociaż posiedzieć z dziećmi. A to wszystko przez Winterval , jedyny w swoim rodzaju festiwal, który od 30 listopada rozwija swoje skrzydła w Waterford. Nieskromnie powiem, że mamy w nim swój skromny udział. O tym udziale bardzo ładnie napisał Piotr , więc powtarzać się nie będę, a o samym festiwalu napiszę może coś więcej na jego podsumowanie. Na razie Winterval odbiera nam czas wolny, ale daje kupę radości i satysfakcji, oraz dużo dobrych słów od ludzi o

Zuzkowe idolki

Dla czytelników naszego futrakowego bloga dwie piosenki ulubione córki naszej Zuzanny. Obie śpiewa, obie też "przedstawia" czyli udaje wokalistkę, udaje tancerki z teledysku, i lipę z cieniem w konarach, i rozczarowanego króla, i wogóle... Słów brak. Trzeba to zobaczyć na żywca :) Zapraszam! Marika została "odkryta" przez Zuzkę przy okazji nowej płyty Frenchmana, dotyczącej jego świadectwa nawrócenia, którą przywiózł Franek z Polski. Marika śpiewa tam jedną z piosenek z Frenchmanem, no i po nitce do kłębka wyłonił się muzyczny faworyt z repertuaru naszej polskiej wokalistki: oraz inna bajka: Płytę pani Sławy dostaliśmy od jej szfagra pana Krzyżanowskiego, który odwiedzał Polską Szkołę w Waterford .

Cała władza w ręce...

Dziś Franek miał okazję doświadczyć działania demokracji na własnej skórze. Jak się okazało wziął udział w wyborach do samorządu szkolnego jako... kandydat. Zupełnie niespodziewanie dowiedzieliśmy się o tym czytając "listę wyborczą". Wprawdzie jakiś czas temu coś wspomniał, że chciałby wystartować w wyborach, ale po głębszym podrążeniu tematu okazało się, że nie ma pomysłu ani na program wyborczy, ani na plakat, ani na samorząd szkolny. Do dziś myśleliśmy, że pomysł porzucił, ale okazało się, że jednak nie. Teraz niecierpliwie czekamy na podliczenie głosów, ogłoszenie wyników i wieczór wyborczy. Z wiadomych sobie źródeł wiemy, że Franek otrzyma co najmniej trzy głosy, co wobec kompletnego braku jego kampanii wyborczej i całkowitego braku promocji można uznać za sukces jego ponadprzeciętnej osobowości oraz magii słynnego nazwiska  :-) Cóż, zobaczymy czy za tydzień będziemy świętować wielki i niespodziewany sukces, czy też po cichu przejdziemy nad "porażką" do por

Telegraf

Prawie dwa tygodnie bez pisania?? Skandal! Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że to były kompletnie szalone dwa tygodnie. Szczególnie ten ostatni. A skoro działo się dużo, będzie w telegraficznym skrócie. Tydzień temu pojechaliśmy do Cork. Trochę do znajomych, a trochę bardziej na konkurs piosenki, którego Iwka nieopatrznie nie wygrała, mimo że zaśpiewała ślicznie. Nie wiem czy nie dostanę po łbie jak wrzucę tutaj filmik z jej piosenkarskimi dokonaniami, więc ograniczę się do statycznego i niemego zdjęcia: Mieliśmy wracać poniedziałkowym porankiem, ale nasi gospodarze nie chcieli o tym słyszeć. Mało brakowało a zabarykadowaliby drzwi nie wypuścili nas do wieczora. Nie to żebyśmy jakoś strasznie chcieli uciekać, ale w Waterford czekała na nas codzienna rzeczywistość i dość napięte plany. Jeszcze tego samego dnia wieczorem trochę fizycznej pracy mnie czekało, a dnia następnego Iwka z Frankiem jechali do Dublina na spotkanie z o. Adamem Szustakiem , o którego w zasadzie po

Jak niedźwiedzie

Na półkulę północną nadchodzi zima. W Polsce pierwsze śniegi, w Irlandii pierwsze przymrozki, w Stanach jakieś potworne huragany. Niczym w naszym ulubionym serialu - "Nadchodzi zima". A my niczym tytułowe niedźwiedzie szykujemy się do zimowych miesięcy. Zbieramy chrust (dzięki przyjaciołom), szykujemy ogrzewanie, otulamy się kocami, ogacamy chałupę... Hmmm... No dobra, z tym ostatnim to trochę przesadziłem. W każdym razie do zimy jesteśmy naszykowani. Tyle że ta zima w Irlandii to taka na pół gwizdka jest. Ani uszu nie mrozi, ani śniegiem nie sypie, ani nawet niezbyt zaskakuje drogowców, których zresztą tutaj znacznie mniej niż w kraju rodzinnym i ze sprzętem jakoś tak słabiej. Chociaż ostatnio kiedy sypnęło śniegiem, dwa lata temu zdaje się, wyspa stanęła sparaliżowana wobec właśnie braku drogowców i owego sprzętu. A śniegu było tyle co w przeciętnym listopadzie w Polsce. Autobusy nie jeździły, co tam autobusy, nic nie jeździło, nawet samochody zwykłe trudno było na ulicy

Im wyższa góra tym piękniejsze widoki!

Nasza wczorajsza podróż :) A to kilka ujęć z mamusiowego aparatu. Widok niesamowity, prawda? Gdyby przyszło Wam do głów, że weszliśmy tam na nogach, wyprowadzam z błędu. Na góre wjeżdza się autem :) W tym gigantycznym łopianie chcieliśmy poszukać jakiegoś malucha do kompletu naszego, ale ... dzieci już w takie rzeczy nie wierzą, nie dały się wkręcić. Nie wiem nawet czy to łopian. Generalnie gigantyczne liście, łodygi jak nadgarstki. Chwilę potem udałam, że liść Franka atakuje... Mina tegoż - bezcenna :) Habari Njema : Im wyższa góra tym piękniejsza widoki, dla dodania otuchy :)

Wagary

Zrobiliśmy sobie dziś wszyscy wagary. Dzieci od szkolnych balów straszydeł, Iwka od ciast na bazarze, a ją od pisania i szukania klientów. A skoro wagary, to trzeba było jakoś dzień zapełnić i w domu nie siedzieć. Pogoda zachęcała co jakiś czas mrugając słońcem zza chmur i obiecując względne ciepło. Zaopatrzeni w termos z mięta i trochę suchego prowiantu wskoczyliśmy do samochodu by po 20 minutach płynąć promem na druga stronę rzeki Suir, a po kolejnych 15 wjechać do JFK Arboretum, czyli rozległego parku, gdzie zgromadzono drzewa i krzewy w niemal całego świata. "Jesień, jesień, jesień!!", krzyczała Zuzka brodząc w liściach i biegając dookoła drzewa zaraz po wejściu do parku. Od razu widać było że jej się spodoba, Frankowi też park przypadł do gustu, szczególnie dziwaczne drzewo zwane tutaj Monkey Puzzle. Chociaż synek nasz, jak przystało na statecznego 13-latka (o wczorajszych urodzinach coś napiszę osobno), nie brodził beztrosko w liściach i nie cieszył się z każdego p

Szkoła

Zupełnie niepostrzeżenie, oczywiście dla czytelników bloga, bo nie dla nas, minęła tydzień temu piąta rocznica powstania Polskiej Szkoły w Waterford. Aż trudno uwierzyć, że to już pięć lat od chwili kiedy mały Franek zdawał test kompetencyjny kwalifikujący go do szkoły. Dziś ten sam Franek jest już w gimnazjum a jego siostra, która w 2007 roku była maleństwem, z zapałem uczy się w zerówce, by za rok zostać pasowana na pierwszaka. Czy to pasowanie Franek będzie oglądał jako uczeń drugiej klasy gimnazjum to się jeszcze okaże, bo coraz częściej coś mimochodem stwierdza, że może już nie chce do polskiej szkoły chodzić, że może za rok już by nie chodził. A my naciskać bardzo nie będziemy, bo od tych pięciu lat widzimy jaki to jednak jest wysiłek ten dodatkowy dzień w szkole. Z jednej strony chcielibyśmy, żeby jak najdłużej dzieciaki uczyły się w polskiej szkole, a z drugiej wiemy, że to jednak jest obciążenie. Może dla Zuzki jeszcze nie, bo w zerówce ma na razie więcej zabawy, rysowania

Popolitykujmy

Kilka dni temu jechałem ze znajomym w dłuższą drogę i była okazja do pogadania o tym i owym. Takie trochę "nocne Polaków rozmowy" tyle że rano i w samochodzie, więc bez procentów. Tematów było dużo, ale oczywiście w końcu zeszło na politykę. Bo jakże by to było tak bez polityki w polskim gronie. A skoro polityka to wiadomo... narzekanie i psioczenie na polską, pożal się Boże, klasę polityczną, która z klasą to może ma wspólną jedynie nazwę, ewentualnie konto na "Naszej Klasie". I tak w trakcie głośnego zastanawiania się nad powodami obecnego spsienia, czy mówiąc delikatniej, zepsucia sceny politycznej skrystalizowała mi się taka myśl, która od dawna chodziła mi po głowie. Padło pytanie znajomego, dlaczego w latach 20-tych wszystkie, lub niemal wszystkie ważne partie potrafiły jako tako współpracować dla dobra Polski, a teraz wszyscy skaczą sobie do gardeł i wyrywają co się da ze wspólnego dobra. I wtedy zrozumiałem, dlaczego dziś w Polsce politycy zajmują się nie t

Tort

Jeszcze wracając do tematu urodzin. Taki tort jak poniżej zgotowała mi rodzina wspólnymi siłami. Iwka wykonała ciasto (plus nadzienie jabłkowe) a dzieci ozdobiły i podały że świeczką. A już za dwa tygodnie kolejna okazja do świętowania. Tym razem synek Franek swoje urodziny obchodzić będzie. Już trzynaste. I wcale nie pechowe, a wręcz takie wprowadzające w wiek dojrzalszy, bo dojrzały to jeszcze jednak nie. Chociaż chłop jak dąb rośnie, to jednak czasami w głowie jeszcze dziecinne myśli krążą, jeszcze do dojrzałości i dorosłości brakuje. Ale powoli, powoli wyrośnie na ludzi. I doskonale zdaję sobie sprawę że to wyrośnięcie to będzie nie taka łatwa sprawa i nie lada wyzwanie dla rodziców. Bo chociaż coraz mniejszy wpływ mamy ma to co Franek robi i kim będzie to jednak jeszcze ciągle my, rodzice, go kształtujemy, to jeszcze ciągle my kładziemy mu do głowy jakieś mądrości i rady życiowe, z których miejmy nadzieję kiedyś skorzysta, mimo że na razie traktuje je niczym banialuki i bajki j

Dobranoc

Tak trochę przewrotnie z tym tytułem, ale w sumie pora taka, że niektórzy pewnie spać idą. Na przykład dzieci nasze własne. Ułożone już w łóżkach, wyciszone na noc, zaopatrzone w życzenia kolorowych i wesołych snów. A rodzice dzieci owych? Zaraz zaczną wieczorne harce, czyli zaparzą herbatę, usiądą przed komputerem i obejrzą jakiś serial. Że niby nuda? Że jak stare dziadki? A może my już stare dziadki jesteśmy? Może już nam się nie chce szaleć po nocach i harcować do rana? Może właśnie spokoju w tym wieku trzeba? Kilka dni temu zupełnie niepostrzeżenie zbliżyłem się jeszcze bardziej do magicznej granicy 40 lat. Nie wiem, czy bardziej mnie to przeraża czy śmieszy. Kiedyś myślałem, że w tym wieku będę skłaniał się powoli ku końcowi i niczego już nie będę oczekiwał od życia. Teraz sam widzę, że myliłem się okrutnie, że jeszcze wiele przede mną (oby), jeszcze mam na co czekać, czego się spodziewać, a jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę, że czasu coraz mniej, a ten, który mi został

6 lat później...

6 lat temu była niedziela i był to ostatni dzień wakacji dla Franka. W poniedziałek poszedł do nowej szkoły, poznał nowych kolegów i koleżanki, a my w lekkim stresie zastanawialiśmy się jak to będzie, jak sobie poradzi, jak chociażby się porozumie, bo przecież szkoła była irlandzka, a Franek prawie słowa po angielsku nie umiał. Oczywiście okazało się, że sobie poradził, po kilku godzinach wyszedł z klasy z uśmiechem i następnego dnia chciał wracać. No i do dziś nie wiemy kto przeżył większy stres, my czy on. Tak w skrócie wyglądał jeden z tych naszych "początków", kiedy 6 lat temu stawialiśmy pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi jako imigranci. Ten właśnie dzień często mi się przypomina, kiedy teraz z tej samej klasy, w której Franek zaczynał przygodę ze szkołą w Irlandii, obieramy Zuzkę. Wtedy siedziała jeszcze w brzuchu u mamy zupełnie nieświadoma swojej przyszłości. Podobnie zresztą i my tej przyszłości byliśmy nieświadomi, nie mieliśmy pojęcia o tym co będziemy robić, gd
W sobotę minęło sześć lat jak wylądowaliśmy w Irlandii. Dzień refleksji. A calutki spędziliśmy na pielgrzymce do Knock. Relację napisze profesjonalista - student roku, i mój mąż osobisty :)

Wakacje

Za godzinkę będziemy sie rozpakowywać w wynajętej chatce nad oceanem. W nocy, grubo po północy dotrze, daj Boże! Krzysiek z szóstką wytęsknionych Człeniów z Polski ! :) Zapowiada się wyluzowany, rodzinny tydzień. Po tym całym remoncie, zakończonym wczoraj, i dzisiejszym ukropie sprzątania-pakowania-zakupowania-i-szkoła-w-międzyczasie, to ja jestem definitywnie wykończona. Dom zostawiamy ogarnięty i daleko mu do połysku tym bardziej wysokiego, to co nie na swoim miejscu czy jeszcze w kartonie przecież nie poucieka! Trudno mi ukryć ekscytację wyjazdem na tydzień, bo to niecodzienne, ba! niecoroczne wydarzenie. Klamotów niesamowicie dużo, choć przecież można zawsze po zapomnianą rzecz podjechać do domu, wszak wakacjujemy osiemnaście kilometrów od domu. Samochodem 20 minut, piechotą trzy i pół godzinki. Papaaaaaaaaaaaaaa!

Już wrzesień...

Miałam porządnie posprzątać przed przyjazdem gości, ale tak NAPRAWDĘ porządnie, a w czwartek okazało się, że zadecydował nasz landlord o wymianie koloru ścian, wykładzin, chatki ogrodowej, logówki i jeszcze paru drobiazgów. W sobotę rano zabraliśmy się więc z mężyną i Dobrymi Ludźmi do pomalowania. Stan na chwilę obecną to brakuje nam do 100% założeń - pomalowania pokoju Zuziny. Przeżyliśmy malowanie, wymienianie. Dopisywały nam siły, i Dobrzy Ludzie i podarunek istotny przy tym rwetesie jakim jest pogoda. Jest cudne lato, można by rzec, że w końcu nadeszło. Lipiec był najzimniejszy od ... trzydziestu ponad lat, a zsumowane temperatury wakacyjne najniższe od lat dwydziestu sześciu. Także, jeszcze dnia półtora doczyszczając domowe pielesze, dopierając firany i kapy i....... wizuuuuu wakacje zaczynamy i Janiczki przylatują i synek! I wyrażam niezwykłe zaskoczenie dla dedykacji mojego męża. Rozumiem to jako pochwałę mojego kursu, i obrania dobrego celu. Pomimo śmieszności, pomimo ostr

Iwko, moja Iwko!!

Dziś pani małżonka Iwka, po raz kolejny świętowała swoją osiemnastkę, po raz kolejny udowodniła, że wiek się jej nie ima. Na urodziny o poranku dostała "Sto lat" odśpiewanie na dwugłos córkowo-tatowy (jakże nam brakowało głosu Franka), stos buziaków i do tego prezent, którym mam nadzieję sama się pochwali. Muszę się wam przyznać, że cudnie jest mieć taką żonę. Ci co mają wiedzą dlaczego, ci co nie mają, oby się przekonali. Dziś tak zupełnym przypadkiem przeczytałem artykuł o żonach polityków, tych z górnej półki, nie tych którzy politykują w Polsce. Artykuł o tym jakim wsparciem dla polityka jest dobra żona, jakim skarbem jest na codzień i jakim towarzyszem musi być w chwilach najtrudniejszych. I choć politykiem nie jestem, i od polityki stronię, to akurat te cechy dobrej żony widzę i w dzisiejszej jubilatce. Cóż, może czas pomyśleć nad zmianą branży? A tak poważnie to jeszcze mały prezent, a raczej dedykacja dla Iwki. Wprawdzie muzycznie to nie jej styl, ale te słowa

Nasze gierki

Są takie dni, które przechodzą do historii, są i takie, kiedy wydawałoby się, że nic ciekawego się nie dzieje, a jednak zapadają w pamięć. Może nie na zawsze, ale na długo. Są takie dni, do których chce się wracać, choć wrócić da się tylko w myślach, we wspomnieniach, czasami w zdjęciach.  Jedną z takich chwil, do których często wracam jest wieczór kiedy pierwszy raz zagrałem w DiXit. Sześć osób na Łęgu, czyli rodzeństwo Gregorczyków plus mężowie i żona, gra na stole, wino w kieliszkach i zabawa na kilka dobrych godzin. Ogólnie lubimy rodzinnie gry planszowe, ale mam wrażenie, że tamten wieczór to był jakiś przełom. Ogólnie gier mamy sporo w domu, ale od kiedy nabyliśmy DiXit, całą reszta najczęściej się kurzy i coraz rzadziej domaga się uwagi. DiXit ma tę niepodważalną zaletę, że możemy w nią grać z dorosłymi, z dziećmi, w parach, w grupach i zawsze jest fajna, i każda rozgrywka jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. W zasadzie przeważnie wystarczy, że pogoda za oknem nie s

Sobota, imieniny kota

Nadal dziś było lato. Lipiec tu meterologicznie podsumowano jako najzimniejszy od lat... dwudziestu czy nawet dłużej jakoś (Fu będzie wiedział, to sprostuje). Acz kilka chwil spędziłyśmy z córcią na naszym skrawku trawnika, wygolonego przez Tomsona. Mama straszyła słońce a córka oddawała się nowej pasji : ozdabia polityków brodami, kłami, katarem, okularami... Uważam Rze ciekawiej wygląda. Zachmurzenie potem wykorzystano na prace w domu i w zagrodzie. Tata-Fu wypucował brykę a dziewczyny uszykowały(-śmy) wałówkę na niedzielna wyprawę.hm, w sumie czy wałówka (....północ wybiła! I to dosłownie! Dzwony słyszę!... to cidopiero!) to od woła nazwę wzięła? Jak tak, to prowiant niewołowy, i nie suchy bynajmniej. Czas powrotu znajomych z wakacji więc wyskok popołudniowy był, a wcześniej pieklysmy guziki: połowę w gościnę i połowę wyjazdową. Jutro będziemy w środku Irlandii. I takim na mapie i takim ... duchowym. Żeby ducha nie gasić, trzeba dokładać ciągle nieustannie do pieca :) Lepszy bowi

Małe wakacje

To niezwykle! Taki dzień nie zdarza się tutaj zbyt często. Już wczoraj czytaliśmy o zbliżającej się ... Anomalii. No w sensie o pogodzie, bezchmurnym niebie i słońcu. Także spielismy się dość mocno by po obiedzie wybrać się na plaże do Dunmore E. A tam morze płaskie jak jezioro, piasku po pachy, słońce takie że tylko blokerem dzieciuki smarować. Cudo. Oczywiście jak jest się tam, a nie odwiedza klientów, co do południa robił tata-Fu. Advertisiowe sprawy wymagają pchania, to więc popychamy. Ku sukcesowi. Przydałby się handlowiec jakiś, rzutki i wygadany tubylec, za prowizje lub przez FAS wyczarowany na staż , jak ja dla nieruchomościowej agencji rok temu. Zuzce brat się śni, że wraca, a on przecież dopiero za miesiąc. No i wtedy to zaczniemy wakacje . Z Janikową piątką. Published with Blogger-droid v2.0.6

Słodko mi

Po naszych gościach którzy przyjechali na Spraoi oprócz zdjęć i wspomnień zostały nam Skarby Ula: miód spadziowy i wielokwiatowy, to co Krzysio-Misio z reszta misiów lubi najbardziej. Jako ze jest to jedyny pokarmek nieroslinny jaki jemy, tym bardziej jesteśmy radzi że wiemy z jakiej przyjaznej pasieki pochodzi. Miodzio! A ten krótki wpis o miodzie z załącznikiem ww to wpis eksperymentalny z blogera androida, czyli pisany na komórce w wersji "leżocha kanapowa". A! i za 40 centów nabyłam byłam jabłuszko-pojemnik na miodek "doraźny". Poza tym środa jak i każdy dzień emocjonująca, a przemyślenia kipią, tylko czy czytelnicy odporni?

Kris na Placu Czerwonym ! :)

W Spraoi można było także znaleść się po drugiej stronie :) Corocznie, do tego wyrywał się Franek, ale w tym tata postanowił go zastąpić (nooo z małą pomocą mamy). I co? Odchwaszczamy bloga? Zagląda tutaj ktoś?

Spraoi i Advertisie

Znów nam blog zarasta chaszczami i sitowiem. Tak to jest jak się nie pielęgnuje i nie dba. Nie piszemy głównie dlatego, że notorycznie czasu brakuje. A to coś trzeba zrobić, a to coś załatwić, a to do kogoś pojechać, a to kogoś przyjąć... i tak zlatują dni, tygodnie, żeby nie powiedzieć miesiące. A blog zarasta chwastami i pielić ich nie ma komu... A tymczasem w ostatni weekend zawitał do Waterford doroczny Festiwal Spraoi. Jak zwykle schodziliśmy się po mieście, jak zwykle nogi bolały i jak zwykle dobrze się bawiliśmy. Nawet zapowiadane deszcze nie popsuły zabawy, bo odpuściły, przeszły bokiem i zdecydowały się spaść gdzieś indziej. W skrócie wyglądało to tak: Wszystkie zdjęcia tutaj , ewentualnie można obejrzeć kawałek festiwalu w obrazkach ruchomych: A co poza Spraoi? Franek wypoczywa na wakacjach w Polsce. Dziadki, babcie, ciocie, wujki i kuzynostwo go absorbują i zabawiają wożąc na wycieczki i wczasy. Fajnie chłopak ma, nie?  Sam bym na

Obrazki z życia

Dziś tylko obrazki: Do zobaczenia następnym razem.

Teatralne dzieci nasze

Od dawna zbierałem się, żeby napisać coś o naszych aktorskich pociechach, o tym jak to nasze dzieci grają, zbierają oklaski, wzruszają i śmieszą publiczność. Od dawna się zbierałem i zebrać nie mogłem. Blog ogólnie zarósł chaszczami i zasypał się gruzem, więc czas zainicjować akcję odchaszczania i odgruzowywania i nadrobić zaległości. Akurat czas temu sprzyja, bo aktorskie popisy zakończyły się do września, dzieci mają odpoczynek, nabierają sił na kolejne kreacje i kolejne sukcesy. A tak w skrócie o co chodzi? Franek i Zuzka od kilku lat chadzają na warsztaty teatralne. Starszy brat do Polonijnego Teatru Młodzieżowego "Deska", a młodsza siostra do Dziecięcej Grupy Teatralnej "Mini Mini". Skutkiem warsztatów są przedstawienia, w których dzieci nasze biorą udział. I to jeszcze jaki udział. Oficjalne wrażenia z Frankowych występów tutaj: http://waterpol.org/index.php/component/content/article/1-aktualnosci/1087-kulturalna-qnasza-klasaq-w-waterford i tutaj: http: