Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2011

...i po świętach

Nagle! Minęła Wielkanoc i wracamy do normalności. Dziś Zuzka wraca do przedszkola, a po weekendzie Franek - do szkoły. A my do codziennych zajęć. A tymczasem korzystając ze świątecznych wolnych dni nie omieszkaliśmy pojechać tu i tam. W niedzielę pobyczyliśmy się na łonie natury, czyli odbyliśmy spacer w okolicach Jack Meade's Pub, a potem obserwowaliśmy jak dzieci szaleją na pubowym placu zabaw. W poniedziałek znów na powietrzu i znów głównie na placu zabaw spędziliśmy czas. A we wtorek razem z Ryśkiem i jego rodzinką wyskoczyliśmy na Hook Head i do Dunbrody Abbey. Jak widać pogoda sprzyja. Zaczyna się robić naprawdę ciepło i "słoneczny południowy-wschód" zaczyna zasługiwać na swoją zwyczajową nazwę. A to oznacza nic innego jak tylko mniej czasu w domu, więcej czasu poza domem. Nie dość że dzieci są potem jakby spokojniejsze to jeszcze i zdrowsze. A jeszcze tak a propos dzieci... Pomysł Iwki, żeby przeprowadzić tymczasowo Zuzkę do pokoju Franka okazał się st
Ogarnia nas radość i wdzięczność. Światło przebija mrok, w sercu rodzi się pragnienie wyrażenia miłości Pierwsze „Alleluja” po tylu dniach przygotowania... Uwolnienie z mocy grzechu, spod władzy złego ducha. Eucharystia – dziękczynienie. Dlatego musimy wyjść, aby wszystkim zamkniętym w grobach smutku i grzechu, powiedzieć: „Obudźcie się, Pan zmartwychwstał!!!! Trzeba czerpać z Mocy Zmartwywchwstałego! Dla WAS wszytkich ta zachęta od całej paki Futraków! Wesołych Świąt! Radości niekończącej się nigdy!

słońce, morze i my

Było niedzielne wczesne popołudnie kiedy zapakowaliśmy dzieci do samochodu, piłkę i frisbee do bagażnika, przybraliśmy dziarskie miny i uśmiechy i naszym wiernym Oplem popędziliśmy na spotkanie przygody, czyli do Passage East. Przygoda przybrała postać placu zabaw, jednego z naszych ulubionych, oraz okolicznych poletek, gdzie mecz Franek-Iwa kontra Krzysiek zakończył się sromotną porażką tych pierwszych. Bramek nawet nie liczyłem, bo zabrakło palców :) A zabawa na placu zabaw wyglądał o tak właśnie: W trakcie meczu okazało się, że to dobrze, że nikt z nas nie miał mocnego wykopu, bowiem drzewo stojące za bramką było najwyraźniej pożeraczem piłek wszelkiego rodzaju. W jego gałęziach Iwka doliczyła się 7 zdobyczy. A Franek nie byłby sobą, gdyby nie próbował owych zdobyczy wyrwać z gardzieli potwornego drzewa. Niestety wszelkie próby spełzły na niczym. Nieopatrznie obiecałem rodzinie pyszne lody, więc obietnicę trzeba było spełnić. Żeby tak łatwo jednak nie było, pojechaliśmy do Du

i jeszcze coś dętego

A w bonusie dziś Zuzka trąbi. A w zasadzie korneci :)

dzieci? polecam!!

Był taki czas kiedy zdecydowanie mówiłem, że dzieci mieć nie chcę, że małżeństwo to nie dla mnie, że w moim świecie na dzieciarnię nie ma miejsca. Wręcz czasami stwierdzałem, że dzieci nigdy mieć nie będę. Cóż, młody człowiek był , głupi, różne dziwne myśli się w głowie trafiały. Nawet kiedy poznałem Iwkę takie same miałem zapatrywania na kwestie małżeństwa i dzieci. I co się stało? Tak na mój gust to dorosłem. Zobaczyłem, że tak naprawdę na tej drodze, którą szedłem nic mnie nie czeka czego bym nie znał. Jasne, że mogłem tak dalej, bezpiecznie i bezproblemowo. Tylko, że jakoś zaczęło mnie to uwierać. No a potem poznałem Franka. I przestało być bezpiecznie i bezproblemowo, a mnie się spodobało. I okazało się, że to co mnie czeka to wyzwanie większe od wszystkiego, co do tej pory doświadczyłem, że kształtowanie nowego człowieka to zadanie o stopniu trudności jakiego nie znałem do tej pory, że nauczenie go rzeczy, które dla mnie są oczywiste to zdanie czasami ponad moje siły. Jednocze

Włosy... rosną

Będzie na mój temat :P Rzeczywiście. Macie racje. Nie wiem co mówić jak znajome mówią "ale ci włosy szybko urosły". Zdjęcia dzieli rok czasu. A czy ważne włosy? Na pewno nie, faktem jest, że zmieniamy sie MY, choć chrześciaństwo mówi o innej zmianie, na którą trzeba się zgodzić. I ja mówie TAK.. zmieniaj mnie jak Ty chcesz.

wczoraj i dziś

Jak już wspomniałem - mamy wiosnę, ciepło i słońce. I ogólnie jest przyjemnie na świecie zewnętrznym. Ale żeby się nie powtarzać to pokażę to i owo: Wczoraj w parku W konkurencji chuśtanie synchroniczne młode Futraki są bezkonkurencyjne W skokach z "szóstki" na "siódemkę" na jednej nodze przoduje Zuzanna W rzucie piłką przed siebie i do góry lepszy okazał się Franciszek Wspólne zdjęcia wychodzą im bezbłędnie Podobnie zresztą jak jednoosobowe portrety  Wyścig Zuzanna na rowerku vs. Franciszek na nogach mimo zażartej konkurencji i częstych zmian lidera pozostał nierozstrzygnięty. Kolejny etap przewidziano w chwili gdy pogoda i czas pozwolą. Dziś na plaży W Woodstown pozostała efemeryczna galeria rysunków napiaskowych  Pani w czerwonych okularach pokazała muszelkę  Pan w czerwonej czapce zmyślnie ją wykorzystał  Pani w czerwonej kurtce kontrolowała sytuację  Temperatura wody nie nadawała się na brodzenie na bosaka, więc kalosze zdały egzamin na piątkę i c

przyjszła wjosna :)

Zawitała do nas już na stałe i na poważnie. I to jakiś czas temu, ale dziś tak naprawdę poczuliśmy to na własnej skórze. Ubrani tylko w bluzy godzinę spędziliśmy na placu zabaw. Słońce przygrzewało, wiatr lekko chłodził, pączki na drzewach się zieleniły... irlandzkie dzieci świeciły gołymi stopami, to zdecydowany znak, że już wiosna. Zuzka objeździła park na rowerku i przy okazji udowodniła, że pora go wymienić na większy. Franek biegał za piłką. A ja spokojnie, statecznym krokiem próbowałem tę dwójkę opanować i złapać w obiektyw. Skutki tego łapania zobaczycie dopiero w poniedziałek, bo dała się we znaki moja skleroza i aparat zostawiłem u znajomych, u których grzaliśmy się herbatką po harcach parkowych. Skutkiem tego aktywnego popołudnia jest ekspresowe uśpienie dzieci i jakieś dwie godziny ciszy, spokoju i nudy, bo Iwka tymczasem robiła klabing w Dublinie, czyli spotykała się z Klubem Gazety Polskiej, oglądała jakiś film i zawzięcie dyskutowała na tematy różne. Teraz wraca już i m