Przejdź do głównej zawartości

w dziurze

Tak, tak, wiem... Dawno nie pisaliśmy nic, ale swoje powody mieliśmy. Bo generalnie ciągle coś, a to jedno a to drugie, a to trzecie. No i oczywiście mieliśmy ważnych gości. Najpierw na rekonensans zleciała moja własna osobista siostra z mężem, a potem na teren już rozpoznany przybyli rodzice i dziadkowie w jednej osobie.
Ale po kolei... Jako że zaległości są spore, będzie w telegraficzno-obrazkowym skrócie.
W niedzielę z państwem Batura wybraliśmy się do dziury w ziemi, czyli Dunmore Cave.

Wejście robi niezłe wrażenie, a potem jest już tylko lepiej. Do środka prowadzi ponad 700 schodów, po których najpierw musieliśmy zejść, a potem - napełnieni wrażeniami i nieco zmoczeni kapiącą zewsząd wodą - wejść. I tutaj wielkie gratulacje dla najmłodszej speleolożki (jest takie słowo?), Zuzanny, która dzielnie maszerowała w górę i w dół, i w drodze powrotnej zrobiła tylko 3 postoje, co na jej małe nogi jest niezłym osiągiem.

W środku stalaktyty, stalagmity, zakamarki i takie widoki, że czasami trudno było uwierzyć. A najlepszy widok był po zgaszeniu świateł w najniższej części jaskini. Widok czerni. Widać było dokładnie NIC. Oczy same szukały jakiegoś punktu zaczepienia, czegokolwiek, ale nie było nic poza czarnością.

Na górze, po wyjściu z jaskini. Zmęczeni, ale zadowoleni.
Szczególnie ten pan poniżej...



Jako, że w pobliżu więcej dziur do zwiedzania nie było, pojechaliśmy w kierunku domu, a po drodze trafiliśmy jeszcze do Kells Priory, ruin średniowiecznego opactwa w pobliżu Kilkenny. Jak widać wieczorową porą było romantycznie, chociaż pewnie po tym jak odwiedzili wcześniej Rock of Cashel dużego wrażenia na Magdzie i Patryku zrobić się nie dało.

Niby u nas wiosna, niby dni bywają ciepłe, niby mrozów nie uświadczysz, ale goście z Polski marzną i czapki się przydały. Zresztą potem przydały się jeszcze bardziej... ale o tym co potem było napiszę właśnie potem.
Na razie można sobie obejrzeć obrazki. Komentarz wkrótce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub