Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

balowaliśmy

W niedzielę stworzenia boże spotkały się na balu, i my tam też byliśmy. Zuzka robiła za aniołka, Franek - za bobra, Iwka - za organizatorkę, ja - za fotografa. Wszystko się ładnie zgrało i tak wyglądało: Chwila dla fotoreporterów zanim zaczęła się zabawa Aniołek zuzkowy  Bóbr frankowy (już bez zębów)  Pszczoły wyjątkowo  nie żądliły "Zwijaj! Zwijaj!" było słychać Tańce hulanki swawole  (to ostatnie słowo często powtarzane przez Zuzkę za sprawą "Pawła i Gawła") Zadania zostały wykonane bezbłędnie  Nawet anioły lubią pizzę  Pszczoła, nie osa. Żeby była jasność :)  Pląsy siedzące  Pląsy stojące  Krzesła gorące  Zuzka jest ponad to, po prostu ładnie wygląda  Trochę ruchu nie zaszkodzi  Główna pani sprawczyni, wodzirej, siła napędowa we własnej pszczelej osobie Bilans wieczora wygląda tak: - dzieci zadowolone - dorośli też wydawali się zadowoleni - strat żadnych Czyli DOBRZE BYŁO!

trzecie łózko

Od dwóch nocy Zuzka śpi na nowym łóżku. Dwa poprzednie nie chciały rosnąć razem z nią i trzeba było im powiedzieć "do widzenia", czy raczej "good bye", bo to w końcu miejscowe łózka były. Teraz nie dość że nowe łózko urosło wzdłuż, zgodnie z kierunkiem rośnięcia Zuzki, to jeszcze i w górę. Jednym słowem dorobiła się córka łóżka piętrowego, chociaż nie takiego klasycznego, bo ma tylko piętro właśnie, a pod nim sporo wolnego miejsca na zabawki, materac dla lalek, półkę na książki i inne pierdołki, które znalazły miejsce i przestały pałętać się pod nogami. Zuzka wydaje się być zachwycona. Wchodzi i schodzi po czterech (czy może pięciu) schodkach z taką zwinnością jakby nic innego przed snem i nad ranem nie robiła. No i duży plus... w nocy nie jest jej tak łatwo nawiedzać rodziców, w związku z czym mamy nadzieję wysypiać się w małżeńskim łożu jako para, bez dodatkowego młodego osobnika. Z drugiej strony jak już się zdarzy, że Zuzka się pojawi u nas, trzeba potem ją wni

piernikos

Dziś dziewczyny, głównie starsza, robiły pierniczki-medale. Cała kuchnia zajęta, dobrze, że po świętach jeszcze duży stół stoi. Inaczej nie pomieściłyby się wszystkie pierniki. Teraz leżą i kuszą, wyglądem i zapachem. Aż chyba jakąś kanapkę na ostro sobie zrobię, żeby od słodkiego się odstosunkować. Zresztą sami oceńcie czy można wytrzymać i nie zjeść.. A potem dzieci nas uraczyły wieczornym koncertem na 20 palców :) Takie to wieczorne zajęcia mamy.

codzienność nas nie męczy

W zasadzie chciałoby się codziennie coś napisać, ale albo nie ma o czym ciekawym, albo czasu nie ma, albo jakieś ciekawsze zajęcia się znajdują.  Żyjemy sobie spokojnie, bawimy się z dzieciakami, chodzimy spać, wstajemy wcześnie rano, jemy posiłki, oglądamy czasami filmy, gramy w gry... w zasadzie nic ciekawego. W niedzielę dodaliśmy do naszej codzienności wycieczkę w piękne okoliczności przyrody. Mellary Grotto plus Mellary Abbey prawie w górach a potem zaledwie pół godziny drogi stamtąd plac zabaw nad samym morzem. Obrazkowo wyglądało to tak:  Przed grotą (która tak naprawdę była zagłębieniem w ziemi) Mellary Grotto  Mellary Abbey - naprawdę robi wrażenie   W fontannie pod cienką warstwą lodu leżały zamarznięte rybki. Dobrze, że Zuzka mała jeszcze jest i nie widziała. Chwile rozrywki po chwilach zadumy Robiło się ciemno, wiało zimnym wiatrem, dzieci z mamą poszły do samochodu, ja usiłowałem jakieś ostatnie kawałki światła złapać, wyszło jak wyszło. Wróciliśmy do domu ciemn

wracamy do normy

Powoli noworocznie wracamy do naszego unormowanego życia :) Znaczy się będziemy się wtłaczali w codzienność ograniczoną z jednej strony odwiezieniem dzieci do szkoły/przedszkola, z drugiej strony ich przywiezieniem, a z trzeciej dodatkowymi zajęciami w tak zwanym "międzyczasie". Nie bez kozery napisałem "wtłaczali", bo świąteczny okres trochę nas kulinarnie rozpuścił i trzeba się za siebie wziąć. Dziś do przedszkola wróciła Zuzka. Była pierwsza ze wszystkich dzieci. Lekko zaspana, bo do wczoraj wylegiwała się do 9:00 albo i dłużej, ale zadowolona i chętna do zabawy. Za tydzień do szkoły wraca Franek. Pewnie mniej chętnie, bo zabawy odpowiednio mniej, ale chyba też trochę się stęsknił za kolegami (i koleżankami, oczywiście). Po drodze czeka go jeszcze bolesny powrót do Polskiej Szkoły, ale twardy jest, przeżyje. Korzystając z wolnego poniedziałku i niespożytej energii dzieciaków wybraliśmy się wieczorową porą obejrzeć puste miasto. Sklepy pozamykane, ludzie pojed