Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

22:46 właśnie odwołali jutro Franka Szkołę :)

Najpierw będzie o chlebie naszym powszednim, chlebie z przepisu Mojej Teściowej, chlebie na który czekają znajomi gdy jest w piecu, lub nie odmawiają skosztować jak dowiedzą się, że to wyrób domowy. Nie pierwszy to chleb z "własnej ręki" bo różne robiłam, na zakwasie żytnim także. Ale ten jest do zrobienia lewą ręką w międzyczasie, prosty jak baranie rogi. No i cudnie się kroi, cudnie smakuje ZAWSZE :) Krzysiek sam go kiedyś uczynił własnoręcznie, bo ja coś innego mieszałam w garach. Trwa to 10 minut (przygotowanie), 30 minut potrzebuje chleb kiedy rośnie, 60 minut się piecze. Znika w zastraszającym tempie :) Potrzebne produkty to : 1 kilo mąki ( pełnoziarnista (2,8e za 2 kilo) i pszenna (ok 1e za kilo) - po fifty-fifty) pół paki - 50g świeżych drożdży (0,35e za 100g) lub 3 paki suchych (0,49 za jedną pakę) no i fantazja czyli : ziarenka słonecznika (2,09 za 300g), dyni (2,05e za 300g), i/lub śliwki (2,95e za 500g) , siemię (nie było ostatnio) Słonecznika idzie pół paki, dyn

zima trzyma

Zima nie odpuszcza. Wprawdzie z tego co widziałem na zdjęciach (na przykład tutaj ) nie jest tak fatalnie jak w Warszawie, ale jak na Irlandię to niemal klęska żywiołowa. Ulice pustawe, bo szkoły zamknięte do odwołania. Nikt się jeszcze bardziej nie spieszy, bo chodniki i często ulice pozamarzane. Każdy wie, że pewnie przez powolną jazdę wszyscy i wszędzie się spóźniają. Opon zimowych do samochodów brak, czyli na jezdniach mamy czasami jazdę figurową w stylu rozpaczliwca. I wychodzi też brak obycia Irlandczyków z taką zimą (dla nas w zasadzie normalną). Postawienie na ostrym podjeździe pod osiedle dwóch samochodów naprzeciwko siebie i zostawienie innym kierowcom wąskiego oblodzonego przejazdu nie jest rozsądne. Tak samo zresztą jak jazda 20 km/h po wzorowo odśnieżonej obwodnicy tylko dlatego bo na poboczu leży 20 cm śniegu. No i ta bezgraniczna u niektórych wiara w potęgę ABS-u czyli działanie na zasadzie "cisnę hamulec i zobaczymy co będzie". Dobrze że chociaż oczu przy tym

na biało

Mieliśmy jechać do Cork na Kongres Forum Polonia. Dzieci miały opiekę, my byliśmy nastawieni pozytywnie, samochód był gotowy. Tylko pogoda miała inne plany. Iwka wstaje, wygląda przez okno i woła: "Rany! Śnieg! Śnieeeg!!!" I faktycznie, Waterford i okolice zsypało. Podobno te okolice to nawet takie dalsze, żeby nie powiedzieć, że całą wyspę. Franek pojechał do polskiej szkoły, ale dzieci za wiele pewnie dziś się nie pojawi, nauczyciele przyjezdni pewnie też nie dotrą. Normalnie kilka centymetrów śniegu i kraj zamiera pod białą pierzyną :) A nasz pojazd wygląda tak: Pilnuje go bardzo groźny bałwan :) Chociaż przy bliższym poznaniu daje się lubić :) Śniegu jeszcze dosypują, więc pewnie popołudniem, jak ubrania wyschną, przed domem stanie drugi bałwan, albo bałwanica :) To tak na szybko, póki jeszcze internetu nie zasypało.

rozjeżdżamy się

Chociaż pogoda raczej jesienna i nie do końca wycieczkom sprzyja, korzystać z samochodu trzeba, nie? I korzystamy w każdej wolnej chwili. Wycieczki małe i duże zostały już zrobione, mniejsze i większe jeszcze w planach bliższych i dalszych. Na pewno w drugi grudniowy weekend gdzieś pojeździmy, bo nawiedzi nas szwagierstwo w postaci Agaty i Kuby. Już obmyślamy gdzie i jak by ich najlepiej zrelaksować :) Tymczasem wyskakujemy tu i tam. Na przykład w zeszły czwartek nad rozfalowany ocean, który się wlewał do małej skalistej zatoczki obok Tramore. O dokładnie tutaj . Wyglądało to mniej więcej tak: Wiało i chlapało, ale dzieciaki były zachwycone. Dorośli w postaci Iwki, Darka i mnie zresztą też. O ile pogoda dopisze, a właśnie wyszło słońce, może i dziś gdzieś skoczymy się dotlenić :)

halo, halo...

Dziś będzie paradoksalnie trochę. Bo fotograficznie i telefonicznie zarazem. Pewnie dla pokolenia naszych dzieci normalne będzie, że telefon ma w sobie aparat, kamerę i setki innych bajerów. Albo raczej, że takiego kombajnu do muzyki, wideo i gier można też przy okazji zadzwonić. Dla mnie to ciągle coś nowego. Ale żeby nie przeciągać, wczoraj zgrałem zdjęcia z naszych telefonów i chętnie je wam pokażemy (no dobra, nie wszystkie, bo tego bloga czytają też dzieci :P) Kolejność przypadkowa :) Imieniny Iwki, wizyta w nowej polskiej knajpie "Koliba", jak dotąd jedynej w Waterford. Jedzenie przepyszne, właściciele przesympatyczni. Zapraszamy :) Przygotowania do Balu Wszystkich Świętych . Zuzka miała być aniołkiem, ostatecznie wystąpiła bez aureoli, ale przed wyjściem dała się namówić na pozowanie. Franek na urodziny, za euro od babci, kupił sobie piłkarzyki. Bilans miesiąca - jeden turniej rozegrany, częsty hałas z przybudówki, zajęcie dla dzieci jest (i dla dorosłych te

październik miesiącem oszczędzania

A listopad miesiącem wydawania. Więc wydaliśmy trochę euro i kupiliśmy samochód. Tak na szybko: jest duży i podoba się nam, jest Oplem Vectrą i ma siedem lat. Cieszymy się bardzo. Wy też? To tyle na szybko, bo lecę dalej coś tam porabiać przy przygotowaniach do Dnia Niepodległości i wystawy. Relacje i zdjęcia po weekendzie.

wózkownia

Zuzka od kilku dni ma pod opieką dwie małe dziewczynki, czasami dziewczynkę i chłopczyka. Nazywają się różnie, w zależności od humoru. Czasami to Majka i Oliwia, czasem Jeremi i Leila, innym razem w wózku siedzi Majka i Jula. Dozwolone są też różne inne kombinacje. Lalki, bo to o nie oczywiście chodzi, czasami zasypiają i wtedy musimy być cicho. Na szczęście długo nie śpią, bo przecież muszą też zjeść, pochodzić trochę, obejrzeć czasami z Zuzką jakąś bajkę. Słowem córka nasza wsiąkła kompletnie w zabawy z lalkami, a jeszcze od kilku dni ma nowy wózek od Dagmary, który już kompletnie ją zaczarował. Chodzi z nim wszędzie, poprawia kołderki, układa lalki do snu i takie tam rzeczy, które zwykle się robi z małymi dziećmi, lub lalkami właśnie. A najlepsze w tym wszystkim, że lalki niezmiennie są jej "siostrami". Nawet jeśli akurat mają na imię Jeremi. Cóż... kto wie, czy Zuzka czegoś nie wywróży. W razie czego opiekunkę w domu mamy sprawdzoną :) Tymczasem Franek coraz bardziej dor

Pierwsze koty za płoty

Przenieśliśmy się. Od dziś blog futraczany będzie kontynuowany tutaj. Wygodniej, sprawniej, jakoś mam wrażenie, że łatwiej będzie pisać. Jak będzie naprawdę, się zobaczy. Oczywiście starego bloga nie kasujemy, ciągle będzie można poczytać o tym cośmy porabiali przez ostatnie 4 lata. Acha... i tutaj też Franek może pisać, więc spodziewajcie się różności :) PS. Przez najbliższe dni, a może i tygodnie wygląd będzie się płynnie zmieniał, w zależności od naszego nastroju, chęci do "dopieszczenia" bloga, zapału i innych czynników pogodowych. Jeśli wejdziecie tutaj jutro czy pojutrze i powita was inna szata graficzna, nie stresujcie się, to będziemy ciągle my, te same Futraki :)

Dzień dobry-wieczór!

Chciałabym powitać WAS wszystkich serdecznie na naszym blogu. Może bardziej zwrócę uwagę na to, że dawno nie pisałam, niż to, że mamy nowy adres. Tak jakoś "leżenie" bloga na serwerze gazety (wiadomojakiej) mnie zniechęcało... W każdym razie, będzie więcej słowa pisanego, i obrazów też, i dźwięków :) Tutaj na bloggerze mamy łatwiejszy do tego dostęp (podobno). Pierwszolistopadowy wieczór jak i cały dzień, deszczowy. Skostniały po dyżurze w EpiCentrum mąż mój, wcześniej dziś rozpalił kominek, właśnie komentowałam, ze brak mi dzwięków trzaskania drewien, bo dokładamy węgiel, żeby służej "trzymało". O wczorajszym Balu Wszystkich Świętych, który wraz z zaprzyjaźnioną rodziną robiliśmy dla dzieci, opowiem jutro, jak i może więcej o tym co ja właściwie robię, że czasu nie mam :) Tęsknię za Wami, za tym listopadowym dniem, za tym specjalnym rodzajem spotkania żywych nad grobami bliskich. I "niby" smutne, ale ile siły daje do życia! Bo czy nie fantastycznie ktoś p